Czy mamy szanse na fabryki czipów

Mariusz BartodziejMariusz Bartodziej
opublikowano: 2023-06-15 20:00

Rządy i firmy nie szczędzą wydatków na zwiększenie produkcji półprzewodników, które są kluczowe dla rozwoju innowacji. Polska może na tym skorzystać.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego czipy stały się dobrem strategicznym
  • jak duże wsparcie ich produkcji planuje UE
  • jakie firmy z tej branży interesują się Polską
  • jakie atuty ma nasz kraj dla producentów półprzewodników
  • dlaczego powinniśmy zabiegać o ich inwestycje i jakie mamy szanse
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W ostatnich dniach znów zrobiło się głośno o planowanej gigafabryce czipów Intela w Magdeburgu (wartości ok. 17 mld EUR). Władze Niemiec nie chcą zwiększyć wsparcia dla firmy z 6,8 mld EUR do oczekiwanych 10 mld EUR, co w czarnym scenariuszu może oznaczać wycofanie się amerykańskiego giganta. O tę inwestycję walczyła także Polska. Choć przegrała, nie została z niczym, bo - jak pisał PB - Intel nie wybrał jeszcze lokalizacji dla drugiej, mniejszej fabryki w Europie.

Na razie zamiar wybudowania fabryki półprzewodników pod Warszawą ogłosiło w tym tygodniu notowane na GPW Vigo Photonics. Planuje przeznaczyć do 2030 r. m.in. na ten cel nawet ok. 1,1 mld zł w ramach projektu, do którego 103 mln EUR może dołożyć Unia Europejska.

Zdaniem Adama Piotrowskiego, prezesa giełdowej spółki technologicznej, jest duża szansa, że jej inwestycja nie będzie jedyną, bo Polska ma liczne atuty dla producentów czipów.

– Polskie władze i instytucje prowadzą rozmowy z wieloma podmiotami zagranicznymi w sprawie możliwości ulokowania u nas produkcji półprzewodników. Intel, TSMC i Samsung to trójka największych graczy. Pierwszy z nich ma w Polsce duże centrum badawczo-rozwojowe i nie zrezygnował jeszcze definitywnie z inwestycji w fabrykę w Polsce. Kilkudziesięcioosobowa delegacja z Tajwanu – przedstawicieli rządu oraz instytutów i uczelni, a także osób odpowiedzialnych za rozwój technologii półprzewodnikowych – jesienią 2022 r. zapewne nie odwiedziła Polski przypadkowo. Natomiast Samsung ma w Polsce największe poza Koreą Płd. centrum badawczo-rozwojowe – komentuje Adam Piotrowski, prezes Vigo Photonics.

Dolina Krzemowa nad Wisłą:
Dolina Krzemowa nad Wisłą:
Adam Piotrowski, prezes Vigo Photonics, podkreśla, że inwestycje w fabryki półprzewodników firm tej skali co Intel, TSMC czy Samsung zapewniłyby warunki do stworzenia nad Wisłą, zachowując proporcje, Doliny Krzemowej z całym ekosystemem.

Ogromny popyt na strategiczne dobro

W ocenie Adama Piotrowskiego Polska może przyciągnąć inwestycje w produkcję półprzewodników m.in. ogromnym rynkiem wewnętrznym.

– Działają u nas duże fabryki zaawansowanych produktów elektronicznych zawierających setki lub tysiące komponentów elektronicznych – sensorów, procesorów, elementów przesyłu danych czy sterowania. To m.in. przedstawiciele branży motoryzacyjnej i RTV/AGD. Korzystanie z lokalnych dostaw leżałoby w ich interesie po doświadczeniach z globalnym kryzysem półprzewodnikowym. Okazało się, że brak jednego komponentu do wyświetlacza wstrzymywał całe linie produkcyjne, bo nie było go czym zastąpić. Zawirowania na rynku trwają i mogą jeszcze długo trwać, dlatego część producentów zaopatrzyła się w półprzewodniki z nadwyżką – tłumaczy szef Vigo.

– Przemysł półprzewodnikowy narodził się w latach 60. w USA i Europie, a w kolejnych dekadach zaczął się intensywnie globalizować. Technologia była opracowywana głównie w USA i Japonii, a częściowo także w Europie, natomiast produkcja rozwijała się przede wszystkim w Azji – najpierw w Japonii, później m.in. w Chinach i na Tajwanie. Taki model przestał działać w ostatnich latach w obliczu ograniczonego dostępu do końcowego produktu. Okazało się, że czipy stały się dobrem strategicznym – tym, czym ropa naftowa była w ubiegłym wieku – dodaje dr inż. Rafał Bugyi, prezes firmy Trumpf Hüttinger, światowego producenta specjalistycznych zasilaczy do półprzewodników.

Podkreśla, że wiele mówi się o softwarze - aplikacjach, chmurze, AI – ale bez hardware’u, m.in. czipów, cyfrowe technologie nie istnieją. Dlatego kapitalizacja firmy Nvidia, producenta czipów do AI, wystrzeliła w ostatnim czasie, a rządy i firmy zrozumiały, że dostęp do technologii nie wystarczy – potrzebna jest też lokalna produkcja półprzewodników. Stąd m.in. 52,7 mld USD subsydiów na tę działalność w ramach Chips and Science Act w USA i 43 mld EUR w UE z European Chips Act, a duże wsparcie szykują także Japończycy.

Polska czeka na półprzewodnikowe inwestycje:
Polska czeka na półprzewodnikowe inwestycje:
Rafał Bugyi, prezes firmy Trumpf Hüttinger, przekonuje, że kto nie będzie miał własnej produkcji czipów, ten będzie skazany na jakąś formę uzależnienia. Europa ma na tym polu jeszcze więcej do zrobienia niż USA, Chiny czy Japonia, a Polska ma wiele do zaoferowania producentom myślącym o rozbudowie potencjału. Mamy nie tylko bardzo dobrze wykształconych, młodych i ambitnych inżynierów, ale też menedżerów.
materiały prasowe

Ludzie, laboratoria i niezbędne otoczenie

W grę wchodzą więc duże inwestycje w samej UE, a - zdaniem przedstawicieli firm Trumpf Hüttinger i Vigo - Polska ma niezbędne kadry do obsłużenia tego rodzaju projektów.

– Mamy z kogo wybierać. W rejonie Warszawy jest unikatowe w skali kontynentu zagęszczenie uczelni technicznych, a prężnie rozwijają się też inne ośrodki akademickie jak Wrocław, Kraków czy Gdańsk – wyjaśnia Rafał Bugyi.

– W obecnie rozbudowywanych zagłębiach półprzewodnikowych zaczyna już brakować ludzi, a w wybranym wstępnie przez Intela Magdeburgu najbliższe uczelnie nie będą w stanie zapewnić tylu specjalistów. My natomiast mamy w Warszawie i nie tylko duże nagromadzenie uczelni zapewniających szersze spektrum wykształcenia niż wiele zagranicznych ośrodków. Produkcja półprzewodników zakończyła się w Polsce w 1994 r. wraz z likwidacją fabryki Tewa, niemniej wiele osób z nią związanych wciąż naucza - teraz już najnowszych technologii – dodaje Adam Piotrowski.

Zwraca też uwagę na ogromne postępy naszego kraju pod względem rozwoju infrastruktury laboratoryjnej i technologicznej, które zaprezentowano jesienią delegacji z Tajwanu.

– Jest wola i są działania zmierzające do rozwoju współpracy w zakresie technologii sensorycznych, azotku galu oraz podstawowych technologii krzemowych. Mam nadzieje, że niedługo usłyszymy szczegóły – mówi Adam Piotrowski.

Argumentem Polski za przyciągnięciem producentów półprzewodników jest też - jego zdaniem - dobrze rozwinięte, niezbędne dla nich otoczenie. Nie tylko powstaje wiele ciekawych spin-offow polskich uczelni i Sieci Badawczej Łukasiewicz, ale też już funkcjonują ważni dostawcy – poza Vigo, Intelem i Trumpfem to m.in. ABB, Nokia, Synopsys, Silicon Creations i Nordic Semiconductors.

Szansa na duże inwestycje

Adam Piotrowski uważa, że Polska powinna zabiegać o inwestycje w produkcję półprzewodników nie tylko ze względu na zapewnienie nieprzerwanego łańcucha dostaw, ale też szansę na przyspieszenie transformacji gospodarczej kraju – przejścia drogi podobnej do Japonii w poprzednich dekadach.

– Produkcja półprzewodników wymaga ogromnych inwestycji, dlatego branża jest wyjątkowo skonsolidowana. Liczą się w zasadzie pojedyncze, ogromne firmy. Z tego powodu na największe projekty mogą liczyć państwa, których gospodarki pozwalają na zapewnienie wyjątkowo dużego wsparcia finansowego, jak USA, Japonia czy Niemcy. Polska ma natomiast szanse na inwestycje średniej wielkości, rzędu kilku albo nawet poniżej miliarda złotych. Poza tym mogłaby skorzystać nawet na wybudowaniu fabryki Intela w Magdeburgu. Wokół tak ogromnych koncernów jak Volkswagen czy Mercedes-Benz powstają przecież tysiące współpracujących z nimi firm i tak samo dzieje się w przypadku fabryk półprzewodników – podsumowuje Rafał Bugyi.

3 pytania do…
Inwestycje w produkcję półprzewodników są konieczne
Tomasza Smolarka
analityka Noble Funds TFI

PB: Jaka jest pozycja Europy na globalnym rynku półprzewodników?

Czipy można podzielić na trzy kategorie: układy logiczne, pamięci oraz analogowe wraz z innymi prostszymi czipami. Europa liczy się na świecie jedynie w tej ostatniej grupie. Tu mamy moce mniej więcej odpowiadające naszemu zapotrzebowaniu. Wyścig technologiczny odbywa się natomiast przede wszystkim w obszarze układów logicznych i to na nie jest największe zapotrzebowanie. Udział Europy w tych układach to pojedyncze procenty, czyli kilkakrotnie poniżej zapotrzebowania, a w układach pamięci praktycznie nie istnieje. Wspomagamy się więc dostawami z Tajwanu czy USA (układy logiczne) lub Korei (układy pamięci).

Inwestycje w zwiększenie mocy na Starym Kontynencie są więc konieczne nie tylko z racji rosnącego lokalnego zapotrzebowania, ale też potrzeby zwiększenia niezależności. Nie zakładam inwazji Chin na Tajwan, ponieważ straciłyby one na tym gospodarczo i politycznie, ale należy być gotowym na różne scenariusze. Tajwan ma wyraźnie dominujący udział w globalnych mocach produkcyjnych układów logicznych – nie tylko najnowszych, ale też starszych technologii zasilających szeroki przemysł. Wielu nie jest tego świadomych i myśli, że Tajwan to tylko smartfony, serwery i układy pod AI. Bez tamtejszych układów w technologii 28 nanometrów i starszych siadłby cały globalny przemysł.

Jak w takim razie przemysł półprzewodnikowy może zmienić się na naszym kontynencie?

Trudno rozbudować przemysł półprzewodnikowy w Europie na szeroką skalę, skoro produkcja w Azji nadal będzie nawet o połowę tańsza. Mimo to te inwestycje są potrzebne i będą się pojawiały. Wolfspeed inwestuje w fabrykę w Niemczech pod branżę motoryzacyjną, GlobalFoundries i STMicroelectronics uruchomią moce we Francji (technologia 18 nanometrów), a Intel ma uruchomić w tym roku w Irlandii linię produkującą czipy w ich najnowszej technologii Intel 4 (odpowiadającej technologii 4 nm TSMC). Będzie ona w Europie przełomem. Możliwe, że kolejna fabryka Intela na naszym kontynencie wykorzystywałaby jeszcze bardziej zaawansowaną technologię.

Za taką inwestycją idą liczne miejsca pracy, rozwój innowacji i całego ekosystemu wokół fabryki. Poza tym w kolejnych latach samochody staną się „smartfonami na kółkach” potrzebującymi półprzewodników w najnowszych technologiach. UE, w ramach European Chips Act, jest gotowa wydać 43 mld EUR na wsparcie przemysłu półprzewodnikowego. Ustawie przyświeca ambitny cel: podwoić do 2030 r. udział w globalnych mocach branży z obecnych 9 proc. Budżet jest jednak za mały - pozwoli najwyżej spowolnić spadek udziału Unii w światowym rynku. Firmy takie jak Intel, TSMC czy Samsung inwestują podobne kwoty w ciągu roku – każda z osobna.

Czy Polska ma szansę odegrać istotną rolę w rozwoju produkcji czipów w Europie?

Polska może zaistnieć na mapie świata w zakresie ich mikromontażu i testowania, natomiast trudno będzie przyciągnąć duże inwestycje w produkcję półprzewodników - przede wszystkim z powodu braku odpowiednich ludzi i know-how, nie mówiąc o tym, że postawienie takiej fabryki jest drogie, kosztuje od kilku do kilkunastu miliardów dolarów. Ten przemysł w Polsce praktycznie nie istnieje, więc osoby, które zdobyły odpowiednią edukację, znalazły pracę w Europie Zachodniej czy USA. Z ich dyskusji dotyczących perspektyw dla branży w Polsce wynika, że koncerny musiałyby do dużych fabryk w naszym kraju sprowadzić odpowiednie zespoły z zagranicy. Intel zamierzał w niemieckiej fabryce zatrudnić nawet 3 tys. wysoko wykwalifikowanych inżynierów. I nawet w Niemczech, gdzie przemysł półprzewodnikowy istnieje i ma dobre tradycje, miałby z tym problem.