Mądrego to i przyjemnie posłuchać - mówił niezapomniany Kazimierz Pawlak. Podczas konferencji Wall Street w Karpaczu, zorganizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (PB był partnerem medialnym wydarzenia), miałem okazję posłuchać wykładów osób, które zjadły zęby na warszawskiej giełdzie. Wynotowałem siedem rzeczy, które niektórym mogą się wydać oczywiste, ale dla początkujących inwestorów powinny być cenną wskazówką.
1. Gotówka ma znaczenie
Czytając sprawozdanie finansowe spółki, warto spojrzeć na bilans, który naświetla, jak zarządza środkami pieniężnymi oraz ekwiwalentami, czyli po prostu gotówką. Ilość gotówki pokazuje, czy spółka jest w stanie pokryć koszty stałe, np. wypłacić pensję pracownikom lub zapłacić za czynsz. W akcjonariuszach wysoki poziom gotówki w bilansie często rozbudza nadzieje na dywidendę lub skup akcji własnych. Jeśli spółka przez kilka kwartałów utrzymuje wysoki poziom gotówki, to może oznaczać, że… nie wie, co z nią zrobić. Nie jest to najlepszy sygnał dla inwestorów liczących na rozwój i poprawę zyskowności – dwa czynniki kluczowe dla wzrostu wartości akcji.
Przemysława Staniszewskiego, doświadczonego inwestora indywidualnego, do kupna akcji iFirmy w 2019 r. przekonał m.in. wysoki poziom gotówki (7 mln zł przy 20 mln zł ówczesnej kapitalizacji). Przemek traktował ją jako poduszkę finansową na wypadek, gdyby firma świadcząca głównie usługi księgowe online miała kłopoty. Pierwszy pakiet akcji kupił w 2019 r., a kolejny dokupił w lutym 2020 r. Co stało się miesiąc później wielu dobrze pamięta: wybuchła pandemia, akcje poleciały na łeb na szyję. Walory iFirmy spadły o 40 proc.
- Trwałem przy inwestycji, ponieważ wiedziałem, że spółka ma dużo gotówki i przebrnie przez trudny okres – wspomina Przemysław Staniszewski.
Nie pomylił się. Inwestor trzymał walory spółki prawie cztery lata - do 2023 r. Pierwsze akcje kupił po 2,9 zł, a ostatni pakiet sprzedał, gdy kurs sięgnął 33,7 zł, co daje 1062 proc. wzrostu. Cierpliwość i wytrwałość przy własnych wyborach popłaciła.
2. Nie ma spółki idealnej
Atrakcyjna wycena, dynamiczny wzrost, rynek z dużym potencjałem rozwoju – to kryteria, które wielu inwestoró wykorzystuje przy selekcji spółek do portfela. Rzadko się jednak zdarza, żeby spółka spełniała wszystkie trzy naraz. Dlatego nie warto kurczowo trzymać się tych założeń.
- Dobra spółka niekoniecznie musi być tania – rzadko się zdarza, że spółka bardzo szybko się rozwija i jest atrakcyjnie wyceniona – mówi Przemysław Staniszewski.
Dobrze jest udokumentować swoje przemyślenia, np. prowadzić swego rodzaju pamiętnik inwestora. W krótkim terminie pozwoli to na uporządkowanie wiedzy, a w dłuższym pomoże zrozumieć, gdzie popełniliśmy błąd.
3. Megatrendy są ważne
Niekoniecznie chodzi o dane makro, które oczywiście są ważne przy analizie sektorów, ale opisują przeszłość, podczas gdy inwestorzy muszą patrzeć w przyszłość. Chodzi tutaj o megatrendy (lub makrotrendy), takie jak obronność czy sztuczna inteligencja, i to, które spółki mogą na nich najbardziej skorzystać.
Weźmy za przykład transformację energetyczną – rządy krajów Unii Europejskiej zobowiązały się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. Jednym z filarów planu jest odejście od paliw kopalnych, a w przypadku Polski – od węgla. Ważna jest obserwacja programów rządowych bądź unijnych wspierających tak ogromne przedsięwzięcia. Czytaj: potrzebujemy nowych źródeł energii i kluczowe są firmy, które wytwarzają energię z odnawialnych źródeł – np. słońca, wiatru, biomasy. Takich na polskiej giełdzie nie brakuje (choć ostatni radzą sobie słabo). To m.in. Onde, Sunex, ML System, a także tuzy kontrolowane przez skarb państwa, jak Tauron, który w ciągu dziesięciu lat chce wydać 30 mld zł na inwestycje w OZE.
Obecnie inwestorów rozpala temat obronności w związku z licznymi postulatami liderów UE i NATO o zwiększenie wydatków na obronność. Na GPW inwestorzy wyłonili kilku faworytów (sam mam swojego, którym jest Apator), choć oferta za granicą jest szersza.
4. Podążanie za modą może odbić się czkawką
Bywają momenty, gdy pewne spółki trafiają na radary wielu inwestorów, bo polecają je liderzy opinii, a kurs dynamicznie rośnie. Kupowaliście CD Projekt przed premierą "Cyberpunka"? Mieliście w portfelu Votum, później Asbis i CCC, a teraz dominuje w nim XTB? To właśnie przykłady takich modnych spółek. Nie znaczy to jednak, że należy iść pod prąd.
- Zamiast szukać głęboko ukrytej wartości w spółkach zapomnianych przez rynek, łatwiej jest się koncentrować na liderach sektorów i podążyć za trendem. Oczywiście trend może się skończyć w każdej chwili – mówi Rafał Skrzypczyk, inwestor indywidualny z 20-letnim stażem na giełdzie.
Ślepe podążanie za trendem jest ryzykowne, czego dobrym przykładem jest Mercator. Producent rękawic medycznych był absolutną gwiazdą hossy covidowej – między styczniem a październikiem 2020 r. kurs zaliczył spektakularny wzrost o ponad 6 tys. proc. Później jednak wystarczyło pół roku, by 80 proc. zysków zostało wymazanych – jeśli działałeś szybko, to mogłeś zostać milionerem, ale jeśli kupiłeś w pobliżu szczytu, to cierpiałeś, i to bardzo.
Za modą mogą podążać też spółki, które nagle zmieniają profil działalności w nadziei na szybkie zyski. Zmiana szyldu to specjalność spółek NewConnect, takich jak Sundragon. Początkowo zajmowała się naprawą silników wysokoprężnych oraz samochodowych układów wydechowych, by w marcu 2021 r. zmienić profil działalności na projektowanie i montaż systemów fotowoltaicznych. Początkowo strategia się opłaciła, ale od października 2021 r. akcje spółki potaniały o ponad 90 proc.
5. Zrozum procent składany, ale nie bierz go za pewnik
Albert Einstein powiedział kiedyś, że procent składany to ósmy cud świata – ci, którzy go rozumieją, zarabiają.
Procent składany polega na tym, że odsetki z inwestycji są kapitalizowane – zamiast regularnie inkasować mały procent z instrumentu finansowego, reinwestujesz go. Inwestując w obligacje, reinwestujesz odsetki, a w wypadku akcji – dywidendy, w nadziei, że w długim terminie zwrot z inwestycji będzie trzy- lub czterocyfrowy.
Częściowo można zgodzić się z noblistą – procent składany to też świetny chwyt marketingowy, często wykorzystywany jako zachęta do inwestowania w ETF-y typu Acc. (ang. Accumulating), czyli takie, które automatycznie reinwestują dywidendy spółek. Wielokrotnie spotkałem się ze spotami marketingowymi zachęcającymi do inwestowania w fundusz pasywny śledzący indeksy MSCI World, ACWI albo S&P 500. Argument? W długim terminie zysk z akcji jest niemalże gwarantowany – i to niemały. Niestety, nie jest to zawsze prawda – ryzyko istnieje zawsze (szczególnie w przypadku akcji), a wieloletnia hossa np. na giełdzie amerykańskiej nie oznacza, że będzie trwać wiecznie. Ryzyko istnieje zawsze.
6. Kupowanie dołka to kwestia szczęścia, nie umiejętności
Jeden ze slajdów prezentacji Rafała Skrzypczyka bardzo mnie rozbawił: „Byki zarabiają, niedźwiedzie zarabiają, świnie idą na rzeź”. W skrócie, czy są szczyty czy dołki, nie ma czegoś takiego, jak idealny moment wejścia na giełdę. Moim zdaniem inwestować można w każdym momencie, a kwietniowy rekord WIG nie powinien być traktowany jako sygnał do wyjścia z inwestycji. Rekord notowań wcale nie musi oznaczać osiągnięcia szczytu i nieuchronnego cofnięcia. W 2024 r. amerykański indeks S&P 500 osiągnął rekord wszech czasów - bagatela - 57 razy (sesji w roku jest około 250).
7. Inwestuj w to, co rozumiesz, i prowadź dziennik
„Inwestuj w biznes, nie w akcje spółki” – brzmi jedna z niezliczonych rad Warrena Buffeta. I coś w tym jest – przed kupieniem akcji jakiejkolwiek spółki warto przyjrzeć się całemu sektorowi, w którym działa, i zrozumieć jego perspektywy. Ja tak zrobiłem z giełdowymi deweloperami – perspektywa obniżki stóp procentowych skłoniła mnie do przyjrzenia się sektorowi, a potem na podstawie analizy wskaźnikowej wybrałem faworyta.
Dobrze jest też udokumentować swoje przemyślenia, np. prowadzić swego rodzaju pamiętnik inwestora. Niekoniecznie trzeba się nim dzielić publicznie – tak jak ja i wielu innych inwestorów – ale warto zapisywać, jakie decyzje podjęliśmy, kiedy i dlaczego. W krótkim terminie pozwoli to na uporządkowanie wiedzy, a w dłuższym pomoże zrozumieć, gdzie popełniliśmy błąd.
Cześć, jestem Inwestor Wojtek, postać, za którą stoją doświadczeni dziennikarze giełdowi i analitycy PB. Chcę za 25 lat mieć w portfelu 1 mln zł. Inwestuję prawdziwe pieniądze (zacząłem od 50 tys. zł) w akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe. Chcę edukować i promować inwestowanie na rynku kapitałowym. Jestem transparentny: z odpowiednim wyprzedzeniem napiszę, że zamierzam kupić lub sprzedać dane walory.
Skład mojego portfela i stopę zwrotu można obserwować na notowania.pb.pl/inwestor-wojtek.
Zachęcam też do zapisania się na mój newsletter>> oraz wysłuchanie podcastów>>