Na rynku ropy zaczęła się panika

Mikołaj ŚmiłowskiMikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2023-09-13 20:00

Kurs surowca podskoczył do najwyższego poziomu w tym roku. Głównym zmartwieniem jest stan zapasów i potencjalny niedobór.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Na przełomie sierpnia i września pojawiły się pierwsze obawy o dostępność surowca. Mimo że wtedy traktowano to wyłącznie jako domysły, eksperci na łamach PB przekonywali, że podaż stanie się realnym problemem. Ich przepowiednia spełniła się stosunkowo szybko, zaskakując niedowiarków i wzbudzając spory strach. Nerwy ewidentnie widać na kursie kontraktów terminowych – odmiana Brent po długim okresie małych wahań wystrzeliła do 92,5 USD za baryłkę, najwyższego poziomu od listopada 2022 r. Drożała również WTI, osiągając cenę 89,5 USD.

Co się stało na rynku ropy

Emocjonalna reakcja inwestorów nie wzięła się znikąd. Pierwszym alarmującym sygnałem była informacja sprzed kilku dni. Arabia Saudyjska, jeden z najbardziej istotnych wydobywców ropy, ogłosiła, że nie zamierza rezygnować z planowanego ograniczenia podaży i do końca 2023 r. zmniejszy wydobycie o 1 mln baryłek dziennie, mimo że sytuacja na rynku jest coraz bardziej napięta.

OPEC, którego Arabia Saudyjska jest ważnym członkiem, zdaje sobie oczywiście sprawę z tego, do czego doprowadzą jej działania. Co ciekawe, jego przewidywania są wyjątkowo pesymistyczne - według najnowszych danych kartelu, w IV kwartale 2023 r. rynkowy niedobór ropy wyniesie 3 mln baryłek dziennie i będzie najwyższy od 2007 r. Dla porównania, amerykańska Agencja ds. Informacji Energetycznych (EIA) w tym samym okresie spodziewa się niedoboru w wysokości 230 tys. baryłek dziennie.

Powód różnicy przewidywań jest oczywisty i wynika z potrzeb każdej z organizacji. Członkom OPEC zależy na deficycie rynkowym wywołującym panikę, ponieważ wtedy ceny rosną i są w stanie zawierać bardziej lukratywne umowy sprzedażowe. Tymczasem Stanom Zjednoczonym i innym państwom skupującym ropę naturalnie zależy na tym, aby ceny były jak najniższe.

Czemu to tak istotne

Świat boi się nagłego wzrostu cen ropy nie tylko dlatego, że chce zaoszczędzić przy kolejnych zakupach. Sprawa jest bardziej skomplikowana i bezpośrednio powiązana z inflacją. Surowce energetyczne stanowią istotny składnik koszyka inflacyjnego, więc długotrwały wzrost kursów mógłby mieć negatywny wpływ na kolejne odczyty, a w efekcie na politykę pieniężną i kondycję globalnej gospodarki.

Samo oczekiwanie wzrostu cen ropy ma przełożenie na sytuację gospodarczą państw. W Europie od kilku tygodni ceny oleju napędowego rosną, a linie lotnicze ostrzegają przed wyższymi cenami biletów ze względu na wyższe koszty. Nadzieją jest dyplomacja Stanów Zjednoczonych, która jako jedna z niewielu mogłaby skłonić OPEC do wyższej produkcji. Wzrost cen paliw mógłby być problematyczny dla Joego Bidena, prezydenta USA, który w przyszłym roku będzie ubiegał się o reelekcję.

Co dalej z ceną

Wystarczy na szybko przeanalizować dane, aby zobaczyć, że bez zmiany polityki OPEC ropy na rynku może być za mało. Według szacunków kartelu światowe zapasy w ciągu trzech kolejnych miesięcy mają się kurczyć o 3,3 mln baryłek dziennie. Ich przepalanie jest konieczne, bo na razie w III kwartale 2023 r. członkowie OPEC dziennie wydobywali łącznie 27,4 mln baryłek, o 1,8 mln baryłek mniej niż wynosił popyt.

Jeżeli kartel nie zmieni planów, co zasugerowała już Arabia Saudyjska, do końca tego roku różnica między wysokością popytu a podaży się potroi. OPEC prognozuje, że na koniec roku popyt będzie wynosił 30,4 mln baryłek dziennie, a podaż będzie o 1 mln baryłek niższa niż obecnie. To pokazuje, że celem działania nie jest “utrzymanie rynku w równowadze”, jak czytamy w oficjalnym raporcie OPEC, ale mocne skurczenie światowych zapasów.

Z obliczeń Bloomberg Economics wynika, iż cena będzie musiała podrosnąć do 100 USD za baryłkę, aby rząd Arabii Saudyjskiej był w stanie sfinansować wszystkie projekty księcia Mohammeda Bin Salmana, począwszy od futurystycznego miasta przyszłości Neom, po ligę piłki nożnej, w której występują m.in. Cristiano Ronaldo i Karim Benzema.

We wtorek, 12 września, Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) próbowała uspokoić świat przekonując, że już wkrótce wpływ Arabii Saudyjskiej na globalną gospodarkę będzie mniejszy, ponieważ konsumenci skierują swoją uwagę na odnawialne źródła energii, aby uniknąć katastrofy klimatycznej. Zdaniem przedstawicieli IEA globalny popyt na ropę osiągnie szczyt w tej dekadzie, po czym spadnie na dobre.

OPEC wie, co robi
Łukasz Zembik
analityk Oanda TMS Brokers
OPEC wie, co robi

Informacje podawane przez OPEC są dostosowywane do interesów krajów należących do kartelu, stąd mała spójność z danymi z innych źródeł. Prognozy podmiotu, który jest beneficjentem wyższych cen, są mało obiektywne. Jeśli organizacja podaje wyższy oczekiwany poziom deficytu, to chce, aby rynek zaczął to uwzględniać w cenach. Głównie Arabii Saudyjskiej zależy na wyższych cenach surowca. Do podbicia notowań służą m.in. ostatnie zabiegi dotyczące redukcji wydobycia.

Rezerwy strategiczne ropy naftowej w USA są na bardzo niskim poziomie. To efekt planu Joego Bidena, wdrożonego w ubiegłym roku, w ramach którego uwolniono 180 mln baryłek. Celem było obniżenie globalnych cen surowca oraz osiągnięcie niezależności strategicznej przez Stany Zjednoczone. Niestety wydaje się więc, że obecnie jakakolwiek interwencja ze strony USA może być ograniczona i po prostu niemożliwa do wykonania.

Cena ropy brent powinna w najbliższym czasie zmierzać w kierunku 100 USD za baryłkę. Dużo będzie zależeć od danych dotyczących chińskiego popytu oraz decyzji Fedu i EBC. Jeśli rynek utwierdzi się w przekonaniu, że żaden ze wspomnianych banków centralnych nie zaostrzy już warunków monetarnych, kursy ropy podskoczą.