Polsko-brytyjski fintech sprzedaje część biznesu

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2021-02-14 20:00

Fluency szuka kupca na kryptowalutowy neobank, aby rozwinąć skrzydła na rynku CBDC. Walczy o kontrakt, przyciąga aniołów biznesu.

Z artykułu dowiesz się:

  • Jakie plany rozwoju ma polskobrytyjski fintech
  • Dlaczego musiał zrezygnować z części biznesu i wystawił ją na sprzedaż
  • Jacy znani biznesmeni zainwestowali we Fluency

Fluency, fintech założony przez Polaków na Wyspach Brytyjskich, przez ostatnie dwa lata równolegle rozwijał dwie linie biznesowe. Pierwsza to hybrydowy neobank dla klientów indywidualnych, który łączy dwa światy: waluty fiducjarne z kryptowalutami. Spółka posiada licencję e-money, którą może posiłkować się w 30 europejskich krajach (w ramach strefy wolnego handlu i wspólnego rynku), a także współpracuje z partnerami biznesowymi z Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Druga noga biznesowa to unikatowe rozwiązanie technologiczne, umożliwiające kreację cyfrowego pieniądza oraz zarządzanie nim. Pod koniec 2020 r. firma stanęła na rozdrożu.

Gorący temat

— Ukończyliśmy prace nad bankiem kryptowalutowym i byliśmy już gotowi do startu operacyjnego, gdy pojawiła się szansa na współpracę z bankami centralnymi w zakresie cyfrowych walut. Niestety te linie biznesowe mają konflikt interesów: CBDC (waluta cyfrowa banku centralnego) opiera się na scentralizowanej technologii blockchain, podczas gdy kryptobank integruje konto walutowe ze zdecentralizowanymi kryptowalutami. Musieliśmy wybrać jedną z nich. Postawiliśmy na CDBC — informuje Inga Mullins, CEO Fluency.

Nowe kraje:
Nowe kraje:
Centrala Fluency, którym zarządza Inga Mullins, znajduje się w Wielkiej Brytanii. Fintech jest w trakcie rejestrowania spółek córek w Polsce i Irlandii.
Grzegorz Kawecki

Przypomnijmy, że CBDC to młoda koncepcja, którą obecnie zgłębia ponad 80 proc. banków centralnych na świecie. Bardzo zaawansowane prace w tym zakresie prowadzą Chiny, Szwecja, Kanada czy Ekwador. W ciągu najbliższych kilku lat na rynek ma trafić także cyfrowe euro. Pod koniec grudnia zeszłego roku Europejski Bank Centralny (EBC) ogłosił przetarg dotyczący stworzenia systemu pod e-euro, do którego zgłosiło się Fluency i nie odpadło w przedbiegach. Do połowy lutego ma czas na złożenie kompletu dokumentów.

— Wokół CBDC wyrośnie ogromny rynek — porównywalny z rozwojem internetu. Przykładowo, po świecie krąży 37 bln USD w gotówce. Z czasem pieniądz papierowy zostanie zastąpiony cyfrowym, co pokazuje potencjał biznesowy. Naszymi pierwszymi klientami mogą być banki centralne – z kilkoma prowadzimy już rozmowy. Kolejnymi mogą być natomiast banki komercyjne, merchanci, a także użytkownicy końcowi, w przypadku których przejście od pieniądza elektronicznego do cyfrowego będzie bardzo płynne, wręcz niezauważalne — mówi szefowa Fluency.

Fintech posiada już proof-of-concept scentralizowanego blockchaina i szykuje się do opatentowania wynalazku. Stosowny wniosek planuje złożyć jeszcze w tym miesiącu.

Zastrzyk kapitału

Inga Mullis jest większościowym udziałowcem, współzałożycielką i prezesem Fluency. Ostatnia wycena spółki wynosiła ok. 42 mln zł. W rundzie seed, która otworzyła się w na początku zeszłorocznych wakacji, a zamknęła w grudniu 2020 r., start-up pozyskał od inwestorów — głownie od aniołów biznesu — 3,1 mln zł. W spółkę uwierzył m.in. Jarosław Sobolewski. Według portalu Linkedin od 3 lat jest prezesem w firmie Storgen. W przeszłości przez wiele lat kierował Polskim Bankiem Komórek Macierzystych (PBKM), którego był założycielem. Ponadto, we Fluency zainwestował także Kajetan Wojnicz — członek rad nadzorczych w spółkach giełdowych: Gaming Factory, Berling, Comp, Elzab, a wcześniej Relpol, Admiral Boats, Plastbox, MNI, Plasma System. Współzakładał biura maklerskie BPH i WBK. Trzecim inwestorem jest Tomasz Kaźmierowski, jeden ze współzałożycieli banku internetowego Inteligo, przejętego przez PKO BP.

Fluency ma pewne finansowanie na najbliższy rok. Liczy na owocne negocjacje z bankami centralnymi, co wywindowałoby wycenę spółki i przyciągnęło nowych inwestorów. Obecnie fintech zatrudnia około 20 osób. W większości są to programiści pracujący w krakowskim biurze. Przed spółką wciąż sprzedaż kryptobanku. Ile na tym zarobi? Na tym etapie Fluency nie ujawnia tej informacji. Rozmowy z potencjalnymi kupcami już trwają. Wśród zainteresowanych są firmy europejskie, głównie z Wielkiej Brytanii i Polski, które działają na rynku transferów międzynarodowych. Zainteresowany jest również operator telekomunikacyjny z Wysp.

— Nasz kryptowalutowy neobank jeszcze nie ruszył operacyjnie, a na listę klientów oczekujących wpisało się jak dotąd ponad 30 tys. osób. Gdyby nie pandemia, wystartowalibyśmy w połowie 2020 r. — mówi szefowa Fluency.

Okiem branży
Droga jednokierunkowa
Paweł Kuskowski
prezes Coinfirmu

CBCD to obiecujący rynek, który wkracza w fazę dynamicznego rozwoju. Wokół koncepcji cyfrowego pieniądza będą wyrastać wartościowe spółki. W tym roku powinniśmy obserwować pierwsze partnerstwa banków centralnych z biznesem, a w przyszłym – kilka pilotażowych projektów. Coinfirm [firma specjalizująca się w zabezpieczaniu transakcji realizowanych za pośrednictwem blockchaina przed praniem pieniędzy i finansowaniem terroryzmu - red.] zaangażowany jest w kilka inicjatyw dotyczących CBDC. W ciągu miesiąca ogłosimy kontrakt z jednym z europejskich rządów w tym zakresie - będzie to pierwszy tego typu projekt w Europie.

Na tym etapie trudno szacować wartość rynku, jaki wyrośnie wokół koncepcji CBDC, ale jest to bardzo ciekawy i przyszłościowy kierunek rozwoju. W poszczególnych państwach krystalizują się różne koncepcje: począwszy od takiej, która zakłada bezpośrednią relację banku centralnego z końcowym użytkownikiem, po taką, gdzie jest miejsce dla wszystkich uczestników sektora finansowego, których mamy obecnie: dystrybucja e-pieniądza realizowana będzie wciąż przez banki komercyjne.

Uważam, że wraz z rozwojem CBDC nie znikną kryptowaluty. Co więcej, ich pozycja będzie się umacniać, na skutek takich ruchów, jaki wykonała Tesla [spółka zainwestowała 1,5 mld USD w bitcoiny - red.]. W wielu krajach rozwiniętych kryptowaluty są traktowane jak majątek, a ich zdelegalizowanie mogłoby skończyć się pozwami wobec rządów.