Przetargi biją rekordy, firmy biją się o kontrakty

kak
opublikowano: 2010-04-27 12:57

Konkurencja rośnie, ceny spadają. I bardzo dobrze. Wartość rynku zamówień publicznych skoczyła w 2009 r. aż o 16 proc.

To się nazywa wystrzał: W „kryzysowym” 2009 r. wartość rynku zamówień publicznych w Polsce skoczyła aż o 16 proc., do rekordowych 126,7 mld zł. To równowartość 9 proc. polskiego PKB i ponad trzy razy więcej niż przed wejściem Polski do UE — wynika z najnowszych danych Urzędu Zamówień Publicznych (UZP). Gazu dodały fundusze unijne.
- Ruszyły roboty budowlane, które stanowiły aż 48 proc. wartości wszystkich zamówień. Sama druga nitka metra warszawskiego to blisko 4 mld zł – mówi Jacek Sadowy, prezes UZP.

Sześciu na przetarg
Budowlany tort do podziału urósł, ale i firm głodnych kontraktów przybyło, głównie z powodu zastoju w mieszkaniówce. Skutek: coraz ostrzejsza konkurencja.
- Do przetargów na roboty budowlane o największej wartości startowało w ubiegłym roku średnio po 5,95 wykonawców, podczas gdy w 2008 r. — 3,95. W niektórych przetargach składanych jest nawet po 10-20 ofert. Rywalizacja jest duża i przedsiębiorcy muszą bardziej starać się, by pozyskać kontrakt. Nawet bez Chińczyków nie mieliby łatwiej – mówi Jacek Sadowy.
Dla porównania: średnia dla wszystkich dużych zamówień, które trzeba anonsować w unijnym biuletynie, wynosiła 2,55 oferty na przetarg (rok wcześniej 2,48). W mniejszych rywalizacja była ostrzejsza – średnio 2,77 (rok wcześniej 2,41, a dwa - 2,29).
- Ten skok nas cieszy, bo konkurencja podnosi efektywność ekonomiczną oraz ogranicza ryzyko powstawania zjawisk patologicznych, jak np. zmowy – mówi szef UZP.
Skutek rywalizacji to niższe ceny w przetargach.
- W 69 proc. przypadków uzyskana cena była niższa, niż szacowana przez zamawiającego wartość zamówienia. W 2008 r. ten wskaźnik wynosił 60 proc. – informuje Jacek Sadowy.

Bez chińskiej histerii
W przypadku robót budowlanych ceny wywalczone w przetargach były w ubiegłym roku o 23 proc. niższe od kosztorysów zamawiających, podczas gdy rok wcześniej – tylko o 4 proc. Nic dziwnego, że budowlańcy psioczą na zaniżającą ceny konkurencję, zwłaszcza zagraniczną.
Zdaniem prezesa UZP, niesłusznie. Po pierwsze, obce firmy zdobyły w Polsce mniej niż 3 proc. ogółu zamówień, czyli 450 (choć trzeba przyznać, że wzrosła ich wartość z 7,9 do 17,2 mld zł). Po drugie, tylko 22 kontrakty wzięte przez obcokrajowców to roboty budowlane, z czego tylko dwie umowy zdobyły firmy spoza Unii Europejskiej czy krajów z Unią stowarzyszonych (dwa odcinki autostrady A2).
- To margines, nie widzę powodu do obaw - uspokaja prezes UZP i dodaje, że nawet bez pojawienia się Chińczyków wykonawcy nie mieliby łatwiej.

Fala odwołań
Ostra rywalizacja o kontrakty procentuje odwołaniami wykonawców niezadowolonych z wyników przetargów – ich liczba skoczyła z około 1,5 do blisko 2 tys. (na 170 tys. udzielonych zamówień). Zdaniem Jacka Sadowego, ta droga często bywa nadużywana. Świadczy o tym stosunkowo mała liczba odwołań uwzględnionych przez Krajową Izbę Odwoławczą (KIO) – zaledwie 31 proc., podczas gdy rok temu 34 proc., a dwa – 40 proc. Przez sito KIO trudno się przecisnąć, tym bardziej że istniejąca od ponad dwóch lat izba to grupa profesjonalnych stałych arbitrów. Ponadto po zmianach w prawie jest mniej możliwości podważania decyzji zamawiających.
Cały wywiad z prezesem UZP –na portalu pb.pl


Ręka zbyt wolna
Aż 26 proc. zamówień publicznych w Polsce przyznanych zostało z wolnej ręki. - To duży problem, na który staram się zwracać uwagę przy każdej okazji. Owszem, ten tryb można stosować, ale tylko w wyjątkowych okolicznościach. Nasze kontrole pokazują jednak, że jego stosowanie jest nadużywane – mówi Jacek Sadowy, prezes UZP.
Urząd skupia się na walce właśnie z tego typu nadużyciami. Pomagają mu zmiany w prawie. Pojawiła się np. możliwość publikacji ogłoszenia o planowanym zamówieniu z wolnej ręki, a w obowiązkowym ogłoszeniu o jego udzieleniu – konieczność zamieszczenia uzasadnienia. Pomaga to nie dopuszczonym do zamówienia wykonawcom złożyć skargę na wybór „wolnej ręki”. KIO może taki kontrakt unieważnić.

Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych
Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych
None
None