„Polska kupuje coraz więcej węgla, a nasze górnictwo się zwija”, „Rekordowy import węgla”, „Polska ma najdroższy prąd w Europie” – to tylko niektóre z tytułów, jakie ostatnio – im bliżej końca roku, tym częściej – pojawiają się w prasie i w serwisach ekonomicznych. Efekt jest taki, że aby powstrzymać inflację, trzeba regulować ceny energii dla odbiorców. Przedsiębiorcy przy planowaniu biznesu coraz więcej czasu spędzają na analizach rynku surowców i energii, by utrzymać rentowność.
(Nie) nasz drogi węgiel
Jak wygląda ten miks? Fundamentem jest węgiel. W październiku największy udział w produkcji energii elektrycznej miały elektrownie na węgiel kamienny (47,44 proc.) i brunatny (19,59 proc.). Elektrownie gazowe stanowiły 7,79 proc. Farmy wiatrowe miały 17,8-proc. udział, a inne odnawialne źródła energii – 5,74 proc. Taka właśnie struktura sprawia, że mamy najdroższy prąd w Europie, bo mamy też najdroższy węgiel w Europie, którego jeszcze brakuje, by zaspokoić popyt.
„Przy rosnących cenach surowców konieczność importu paliw przekłada się na ogromne transfery finansowe z Polski. W 2022 r. wydaliśmy na ten cel rekordowe 193 mld zł. Rok wcześniej było to ok. 100 mld zł” – czytamy w raporcie Forum Energii. Od 2013 r. na import paliw kopalnych wydaliśmy ponad 960 mld zł, z czego blisko 600 mld zł trafiło do Rosji. Gdyby te pieniądze przeznaczyć na inwestycje w infrastrukturę i odnawialne źródła energii, nie mielibyśmy takich problemów z inflacją, a polski przemysł byłby znacznie bardziej konkurencyjny. Nie mówiąc już o tym, że za każdą wyemitowana tonę CO2 trzeba płacić coraz więcej. W połowie tego roku było to nawet około 100 EUR wobec 33 EUR na początku 2021 r. Teraz notowania spadły w wyniku zagrożeń recesją, ale to i tak ok. 70 EUR za tonę.
tyle zapłaciliśmy w 2022 r. za importowane paliwa kopalne
– System stworzony był tak, by pieniądze z tytułu emisji CO2 wracały do gospodarki i wspierały inwestycje w transformację energetyczną. Problem w tym, że tak nie jest. Zamiast przyspieszyć transformację, przejadamy te pieniądze. A przez to ceny energii są coraz wyższe. Gdybyśmy je inwestowali, nasza sytuacja byłaby o wiele korzystniejsza – mówi Piotr Maciołek, CCO i członek zarządu Polenergii. I stawia od razu pytanie, czy te 200 mld zł na paliwa kopalne z importu w ubiegłym roku to optymalny wydatek z punktu widzenia polskiej gospodarki.
Przy obecnych warunkach ustalenie optymalnych lokalizacji pod lądowe wiatraki jest wyzwaniem. Mamy w Polsce wiele rozproszonych miejscowości i wsi, które ciągną się kilometrami. Zupełnie inaczej jest np. w Hiszpanii, gdzie w oczy rzuca się brak zabudowań na przestrzeni wielu kilometrów.
Dla porównania – koszt budowy 1 GW mocy w morskich farmach wiatrowych szacowany jest obecnie na 13-15 mld zł.
A tymczasem znów na przełomie roku trzeba było pilnie regulować ceny energii dla konsumentów, czyli skupić się na działaniach tu i teraz, za które… znów trzeba zapłacić. Z budżetu, czyli z naszych podatków. Przy okazji: znów mieliśmy awanturę o wiatraki.
Walka z wiatrakami
Morska energetyka wiatrowa jest ogromną szansą na znaczącą zmianę dla polskiego miksu energetycznego. Tylko inwestycje na Bałtyku, który zapewnia bardzo korzystne warunki dla farm wiatrowych, mogłyby nam pomóc osiągnąć ponad 50-procentowy udział OZE w miksie. Tym bardziej że wiatraki na lądzie wzbudzają ogromne kontrowersje przy każdej zmianie prawa. Co jest z nimi nie tak?
Piotr Maciołek wskazuje dwie istotne bariery w rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie. Pierwsza z nich jest techniczna. To problem z przyłączeniem do sieci, która wymaga modernizacji. Druga to struktura urbanistyczna Polski.
tyle energii w Polsce produkujemy z paliw kopalnych
– Jest mocno rozproszona. Przy obecnych warunkach ustalenie optymalnych lokalizacji pod lądowe wiatraki jest wyzwaniem. Mamy w Polsce wiele rozproszonych miejscowości i wsi, które ciągną się kilometrami. Zupełnie inaczej jest np. w Hiszpanii, gdzie w oczy rzuca się brak zabudowań na przestrzeni wielu kilometrów – mówi członek zarządu Polenergii.
Przyspieszony kurs na ESG
Polscy przedsiębiorcy na co dzień nie mają czasu myśleć o miksie energetycznym. Ich celem jest ustabilizować biznes przy stale zmieniających się warunkach i zasadach gry od wybuchu epidemii w 2020 r. Uczynić go po prostu w miarę przewidywalnym. A to jest coraz trudniejsze, bo wybór dostawcy energii i porównywanie cen to coraz częściej praca dla analityków.
Agata Duliniec, prezes firmy GT Trailers, polskiej firmy rodzinnej produkującej przyczepy, naczepy i pojazdy specjalne, podkreśla, że zarząd spędza bardzo dużo czasu, by wybrać najlepszą możliwą ofertę na dostawy energii.
o tyle w 2022 r. wzrosła produkcja energii z fotowoltaiki (4TWh)
– Dziś, gdy cały polski sektor automotive mierzy się z recesyjnymi problemami naszych zagranicznych odbiorców, wydatki na energię mogą zaważyć na rentowności. W przypadku średniej wielkości firmy produkcyjnej optymalny wybór terminu transakcji i dostawcy energii może dać milionowe oszczędności. To wymaga kompetencji lub zatrudnienia odpowiednich osób czy doradców – mówi Agata Duliniec.
Przedsiębiorcy nie tylko więc spędzają czas na analizach, ale także sami inwestują w zieloną energię. I przechodzą przyspieszony kurs biznesu odpowiedzialnego społecznie, bo wiedzą, że to się opłaca. Nie tylko tu i teraz, ale przede wszystkim w relacjach z większymi kontrahentami, dla których coraz bardziej istotne są działania ESG.
– Szukamy oszczędności, prowadzimy audyty energetyczne, stawiamy na termomodernizację, korzystamy z programów i ulg. Nie tylko dlatego, że energia jest droga. Przede wszystkim dlatego, że – jako firmie rodzinnej – zależy nam na prowadzeniu biznesu w sposób odpowiedzialny społecznie. Nigdy nie chodzimy na kompromis, o rozwoju myślimy całościowo – dodaje prezes GT Trailers.
Możliwości jest mnóstwo. Fotowoltaika w Polsce cieszy się coraz większym zainteresowaniem wśród firm i zakładów produkcyjnych. Od zakładowych dachów, przez wiaty parkingowe, aż po… ekrany akustyczne.
Maciej Zakrzewski, dyrektor zarządzający Alfa Bond Kohlhauer, producenta i dostawcy ekranów akustycznych, mówi, że nie trzeba mieć dodatkowych działek i przestrzeni, by myśleć o inwestycji w fotowoltaikę.
– Instalacje fotowoltaiczne nie muszą być montowane poziomo. Coraz więcej zakładów przemysłowych, które chcą zadbać o relacje z lokalnymi społecznościami i wytłumić hałas, pyta o możliwość zamontowania na ekranach akustycznych naszych systemów fotowoltaicznych VOLTA. Podobnie jest z samorządami, które także zainteresowane są takimi instalacjami, bo wydatki na energię to dla nich ogromne obciążenie – dodaje.
Agata Duliniec podkreśla, że firma GT Trailers mogłaby zainwestować znacznie więcej we własne źródła energii.
– Mamy warunki, by wybudować farmę obok zakładu, ale wokół nie ma odpowiedniej infrastruktury przesyłowej. Ta inwestycja już dawno mogłaby być sfinalizowana, gdyby nie ograniczenia. Nie jesteśmy w stanie nikogo zmusić, by od nas odebrał energię. Magazynowanie energii biznesowo się nie spina – mówi.
Wracamy więc do problemów systemowych. Przedsiębiorcy sami tego nie załatwią.

