Budowanie wielokanałowych sieci to już rynkowy standard. Stworzone przez Marcina Grzymkowskiego eObuwie ma 36 sklepów (w tym jeden za granicą). Na fizyczną obecność postawiło też założone przez niego Sportano. To multibrandowy, sportowy sklep internetowy.
Pierwszy sklep Sportano
Firma zapowiada otwarcie 17 listopada w warszawskim Homeparku Targówek najnowocześniejszego sklepu sportowego w tej części Europy, o powierzchni ok. 3 tys. m kw. Na miejscu zaoferuje ponad 50 tys. produktów przeszło 600 marek, a z pełnej oferty klienci będą mogli skorzystać przy 55 stanowiskach z tabletami. Placówka pozwoli uruchomić na początku przyszłego roku dostawy w kilka godzin na terenie Warszawy.
– Zaoferujemy też szeroki zakres sprzętu do wypożyczenia: od rowerów, przez SUP-y [deski do pływania na stojąco - red.], po narty, bagażniki i inny przydatny sezonowo sprzęt. W sklepie znajdą się specjalne strefy ze sprzętem i symulatorami do testowania np. butów do biegania czy sprzętu narciarskiego, a także warsztat serwisowy i studio wideo, z którego będziemy relacjonować na żywo spotkania ze znanymi sportowcami – opowiada Marcin Grzymkowski.
Zastrzega jednak, że to e-commerce będzie odpowiadać za zdecydowaną większość przychodów firmy. Na podstawie wyników sklepu stacjonarnego i reakcji klientów Sportano oceni, czy warto rozbudowywać sieć.
Z mody do sportu
Marcin Grzymkowski przeznacza na Sportano znaczną część dostępnego czasu i kapitału, inwestuje także w start-upy (m.in. Ergonode i Ostendi). Nowy etap w życiu zawodowym zaczął po trudnym dla niego rozstaniu z eObuwiem, któremu przez 16 lat poświęcał całą uwagę.
– Miałem w eObuwiu operacyjną niezależność i elastyczność w działaniu, a wyniki organizacji potwierdzały moją skuteczność. Z czasem jednak pomysł na dalsze funkcjonowanie firmy i strategiczne wizje akcjonariuszy zaczęły się rozchodzić. Podjęliśmy decyzję o moim wycofaniu się operacyjnym i sprzedaży większej części mojego pakietu akcji, co nastąpiło z końcem lipca 2021 r. – mówi przedsiębiorca.
Zostało mu jeszcze 5 proc. akcji. Reszta należy do CCC, które w 2016 r. kupiło 75 proc. za 231 mln zł, a w ubiegłym roku 20 proc. za 720 mln zł, oraz spółek kontrolowanych przez Rafała Brzoskę i Zygmunta Solorza (odkupiły od CCC 10-procentowy pakiety, płacąc po 500 mln zł), a akcjonariuszem z minimalnym udziałem jest też prezes Modivo.
Marcin Grzymkowski podkreśla, że gdy w marcu 2021 r. stało się jasne, że zakończy przygodę z eObuwiem, nie chciał rozstawać się z branżą e-commerce i przechodzić na wcześniejszą emeryturę. Szybko dostrzegł niszę na rynku, w branży sportowej. Teraz buduje sportowy odpowiednik Zalando.
– W naszej części Europy nie ma dużej platformy, która skupiałaby pod jednym dachem mnóstwo marek sportowych z szerokim przekrojem kategorii. Mocną pozycję ma co prawda Decathlon, jednak porównałbym go raczej do Deichmanna, który stawia w dużej mierze na marki własne, reprezentuje niższy segment cenowy i skupia się na sprzedaży stacjonarnej. Natomiast Sportano to przede wszystkim e-commerce i dużo szersze portfolio najbardziej znanych marek, z szerokim przedziałem cenowym – wyjaśnia Marcin Grzymkowski.

Szybka ekspansja w regionie
Dzięki skompletowaniu sporej części zespołu Sportano wystartowało po cichu w grudniu 2021 r. Marcin Grzymkowski ściągnął nie tylko wieloletnich współpracowników – wśród nich szefową finansów Marzenę Czapaluk, dyrektora operacyjnego Pawła Zwireckiego i kierującego logistyką Tomasza Kupidurę – ale też menedżerów od konkurentów, m.in. Decathlonu, Intersportu i Go Sportu. W pierwszej połowie bieżącego roku firma koncentrowała się m.in. na doskonaleniu platformy i oferty.
– Następnie nadszedł czas na budowę świadomości marki. Dlatego zaangażowaliśmy się latem w Projekt Plaża i ruszamy z wielokanałową kampanią, która z każdym miesiącem będzie silniejsza – mówi założyciel Sportano.
Przyznaje, że choć pomaga mu doświadczenie z eObuwia i Modivo, bo takie procesy jak logistyka, sprzedaż i skalowanie są podobne w wielu branżach, to ten biznes okazał się trudniejszy, niż się spodziewał. Spotkało go wiele niespodzianek m.in. w zakresie zrozumienia niektórych kategorii, zupełnie innej logistyki przy wielkogabarytowym sprzęcie sportowym i marży, która okazała się dużo niższa.
– W 2022 r. osiągniemy kilkadziesiąt milionów złotych przychodów, z czego większość w drugim półroczu. W przyszłym roku chcemy zwielokrotnić sprzedaż. Na tym etapie najważniejsze jest budowanie pozycji na rynku, niemniej zawsze zależało mi na skalowaniu rentownych biznesów, dlatego chcemy osiągnąć rentowność w ciągu kilkunastu miesięcy – stwierdza założyciel Sportano.
Spółka szybko ruszyła z zagraniczną ekspansją. W marcu weszła do Czech, działa już także w Niemczech, Rumunii, Bułgarii i na Węgrzech, a w ciągu dwóch miesięcy planuje wystartować jeszcze w dwóch krajach.
– Tempo jest ekspresowe, a wynika głównie z dwóch czynników: stworzyliśmy łatwą do skalowania platformę, a rynkowa nisza istnieje nie tylko w Polsce, ale na całym kontynencie. W pierwszym etapie koncentrujemy się na Europie Środkowej i Wschodniej – w 2023 r. prawdopodobnie wejdziemy więc na jeszcze kilka rynków regionu. Potem pomyślimy o kilku krajach Europy Zachodniej. W przyszłym roku zagranica może już zbliżyć się do połowy udziału w przychodach – mówi Marcin Grzymkowski.
Wielomilionowe inwestycje
Biznesmen zwraca uwagę, że w obecnych warunkach rozkręcenie internetowego biznesu za 10 tys. zł – jak w przypadku eObuwia w 2006 r. – byłoby niemożliwe.
– W tamtych czasach internetowy handel obuwiem praktycznie nie istniał poza Allegro, więc wystarczyły niewielkie inwestycje w e-sklep i skromny marketing. Przez te lata konkurencja znacznie wzrosła, zwiększyły się też oczekiwania klientów. Potrzeba znacznie większych nakładów, a kluczowe dla osiągnięcia sukcesu są: wiedza o e-commerce i produktach, dobrze zbudowany zespół, stabilne finansowanie i odrobina szczęścia. Pierwsze cztery warunki spełniamy – mówi Marcin Grzymkowski.
Sportano już pochłonęło dziesiątki milionów złotych. Na razie jest finansowane w pełni przez założyciela, który jednak w najbliższej przyszłości będzie otwarty na rozmowy z potencjalnym inwestorem.
– Przed nami sporo wyzwań i mnóstwo szans, a wykorzystanie ogromnego potencjału rynku będzie łatwiejsze przy finansowym wsparciu. Powoli pojawiają się propozycje, a możliwe, że przybędzie ich wraz ze wzrostem skali działalności – informuje Marcin Grzymkowski.
Istotnym wydatkiem było zbudowanie własnego magazynu centralnego w Zielonej Górze. Po oddaniu kolejnej hali w I kw. 2023 r. jego łączna powierzchnia wyniesie prawie 30 tys. m kw.
– Wdrożyliśmy jeden z najnowocześniejszych systemów logistycznych w tej części Europy i w dużej mierze zautomatyzowaliśmy obsługę dzięki wykorzystaniu robotów AGV. Dostawy w Polsce, Niemczech, Czechach możemy zrealizować w 24 godziny, a w przypadku pozostałych obsługiwanych krajów w 48 godzin. Planujemy również świadczyć usługi fulfillmentowe. Logistyka jest dla nas kluczowa – podobnie jak dla innych graczy e-commerce – ponieważ chcemy wyróżniać się szybkim czasem dostaw i nie mamy przestrzeni na pomyłki – stwierdza przedsiębiorca.
Sportowa oferta dla każdego
Sportano skupia się na dużych, międzynarodowych markach ze średniej i wyższej półki, ale ma także produkty znanych polskich brandów, m.in. 4F, Alpinus, Gym Glamour i Nobile.
– Łącznie zebraliśmy ich w krótkim czasie ponad 600 i oferujemy niemal dwieście tysięcy SKU [unikatowych pozycji asortymentowych – red.] w kilkudziesięciu kategoriach. Chcemy zostać jednym z regionalnych liderów pod względem sprzedaży produktów sportowych, dlatego nieustannie rozszerzamy ofertę. Mamy w niej też kilka własnych marek pozwalających wypełnić rynkowe luki – mówi Marcin Grzymkowski.
Zwraca uwagę, że wiele sportowych sklepów specjalistycznych ma niskie obroty poza sezonem, a Sportano może działać ze stałą intensywnością przez cały rok dzięki szerokiemu zakresowi kategorii. Rozpiętość cenowa i jakościowa też jest bardzo szeroka.
– Średnia wartość koszyka to kilkaset złotych. Można u nas kupić elektryczną deskę surfingową za ponad 50 tys. zł i hulajnogę za mniej niż 300 zł, znaleźć sprzęt dla początkujących i zaawansowanych sportowców. W wielu kategoriach, m.in. w narciarstwie, sprzęcie fitness i pływaniu, zbudowaliśmy najszerszą ofertę w regionie – twierdzi twórca firmy.
Deklaruje, że jedną z jej kluczowych przewag konkurencyjnych będzie technologia: w obszarze logistyki oraz platformy, która ma być przyjazna użytkownikom. Sportano chce również wyróżniać się szerokim pakietem usług serwisowych.
– Wysyłane przez nas rowery są od razu serwisowane i przygotowane do jazdy, wdrażamy dostawy ciężkiego sprzętu, np. bieżni, z wniesieniem do domu i montażem. W niedalekiej przyszłości planujemy uruchomić usługi smarowania nart, przygotowania wiązań oraz bootfittingu – mówi Marcin Grzymkowski.
Zapowiedź konsolidacji
Zbudowana przez niego grupa Modivo została wyceniona na 6 mld zł we wrześniowej transakcji między spółkami kontrolowanymi przez Zygmunta Solorza. Marcin Grzymkowski przyznaje jednak, że kluczowe dla niego było umacnianie pozycji na rynku, a rosnąca wycena była wtórna. Podobnie jest w przypadku Sportano.
– Wierzę w sukces tego jedynego w swoim rodzaju projektu. Jak duży on się stanie, czas pokaże. Na razie rynek nam nie sprzyja, branża sportowa jest bardzo podatna na wahania nastrojów konsumenckich. Przed nami kilka bardzo wymagających sezonów [mówił o tym także m.in. Igor Klaja, prezes OTCF, właściciela marki 4F – red.]. Najbliższy rok, a może dwa lata nie będą sprzyjać maksymalizacji wyników finansowych, będą raczej okazją do budowania udziałów w rynku. Część firm może sobie w tych warunkach nie poradzić, dlatego spodziewam się konsolidacji, bo długoterminowe perspektywy branży są ogromne – mówi przedsiębiorca.
Jeśli pojawią się ciekawe okazje akwizycyjne, Sportano na pewno je rozważy. Kluczowe jest możliwość internetowej ekspansji w Europie Środkowej i Wschodniej.
– Wiele marek sportowych może mieć problemy z płynnością. Spodziewam się, że będą otwarte na współpracę z podmiotami stabilnymi finansowo – podsumowuje Marcin Grzymkowski.
W prowadzeniu multibrandowego sklepu sportowego kluczowe jest stworzenie miejsca, w którym klient może zrobić całe zakupy sportowe – żeby nie musiał się zastanawiać, dokąd udać się po asortyment nawet do niszowej dyscypliny. Rozróżniamy cztery główne kategorie: obuwie, odzież, sprzęt sportowy i akcesoria. W pierwszych dwóch konkurencja jest spora, bo to najłatwiejszy do upłynnienia towar, którego sprzedaż nie wymaga wiedzy technicznej. Na oferowanie pozostałych dwóch kategorii decyduje się mniej multibrandowych graczy, w tym obszarze działają głównie wyspecjalizowane sklepy, np. rowerowe albo narciarskie.
W ciągu ostatnich dwóch-trzech lat e-commerce w naszej branży prężnie się rozwijało – rynek urósł prawie trzykrotnie – a teraz nastąpiła stabilizacja. Kluczem do sukcesu jest omnikanałowość zapewniająca konsumentom swobodne przechodzenie między kanałami: zrobienie zakupów w aplikacji, odebranie ich w sklepie i dokupienie czegoś, a po wypróbowaniu zamówienie kolejnych produktów do domu. Istotne jest zachowanie właściwych funkcji każdego kanału. Klient przychodzi do sklepu, żeby przymierzyć i przetestować produkty, a nie przeglądać ofertę na tablecie, co może zrobić w domu.