Ile kosztuje finansowanie społecznościowe

Szymon Maj
opublikowano: 27-08-2019, 22:00

Crowdfunding to źródło kapitału dla tych, którym trudno o kredyt, a tym bardziej o wejście na giełdę. Cena to kilkanaście procent wpływów

Całkowity koszt pozyskania kapitału poprzez kampanię equity crowdfundingową waha się między 9 a 13 proc., z wliczoną już prowizją platformy — mówi Łukasz Zgiep, dyrektor operacyjny w Beesfundzie, który pobiera od 5,5 do 6,9 proc., a więc z punktu widzenia spółki jest znaczącą pozycją kosztową.

— Prowizja jest liczona od kwoty, którą udało się finalnie pozyskać, czyli w modelu success fee — zaznacza Łukasz Zgiep.

Jak dodaje specjalista, emitent powinien uwzględnić kwestie prawne na starcie i po zakończeniu emisji, na przykład przekształcenie spółki z o.o. w spółkę akcyjną i przygotowanie listy akcjonariuszy do KNF. Doliczyć też trzeba koszty prowadzenia ewentualnej akcji promocyjnej i relacji inwestorskich. Obliczenia Łukasza Zgiepa potwierdza Karol Król, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Crowdfundingu.

— Koszty dobrej kampanii to nawet 10 do 12 proc. wielkości emisji — mówi Karol Król.

Mediana kwot zebranych przez spółkę od 2017 r. wynosi 1,3 mln zł. Koszty można więc szacować na 130-160 tys. zł. Część z tych pieniędzy trzeba przeznaczyć na pozyskanie fanów i przekucie klientów w inwestorów.

— Bardzo ważnym kosztem jest promocja emisji. Posiadanie klientów czy fanów nie przekłada się od razu na sprzedaż akcji. Dlatego podstawą jest dobra kampania leadowa. Jaki będzie zwrot z inwestycji w tę formę marketingu, to zależy od samej spółki i od profilu jej działalności. W naszej ocenie na starcie emitent powinien móc wygospodarować od 10 do 20 tys. zł na marketing — mówi Łukasz Zgiep.

Po zebraniu inwestorów pojawiają się nowe wydatki, a ich wysokość zależy od stopnia rozwoju spółki.

— Jako Beesfund zalecamy uwzględnienie stałego kosztu relacji z inwestorami. Może to być np. koszt sporządzenia raportu kwartalnego informującego o spółce, jej sukcesach, wyzwaniach,planach i finansach — wyjaśnia Łukasz Zgiep.

— Crowdinvesting łączy pozyskanie kapitału z kampanią o charakterze wizerunkowym i sprzedażowym. To oznacza, że w ocenie efektywności należy uwzględniać także aspekty pozafinansowe — wygenerowany zasięg w mediach, zwiększenie społeczności, promocja oferty firmy czy wzmocnienie wiarygodności kadry zarządzającej. W praktyce prowadzenie dobrej kampanii często przekłada się na nowe kontakty i relacje biznesowe, więc licznik wpływów z emisji nie jest najlepszym, a na pewno nie powinien być jedynym kryterium sukcesu — dodaje Karol Król.

Zdarzają się jednak emisje, które kończą się niepowodzeniem. Ostatnio na Beesfundzie zaledwie 15 tys. zł z planowanych 2 mln zebrała firma Polskie Eko Chmiel. MedFood Group zebrała na Crowdwayu 47,4 tys. zł (liczyła na 800 tys. zł), a SatRevoluton 161 tys. zł. To niespełna 4 proc. planu.

— Jeśli ktoś przeceni swoją bazę klientów czy fanów, przesadzi z wyceną lub nie będzie w stanie uzasadnić planów rozwojowych, ryzykuje, że jego kampania nie zakończy się sukcesem — tłumaczy Łukasz Zgiep.

W takich przypadkach interes akcjonariuszy jest zabezpieczany poprzez ustanowienie minimalnego progu powodzenia emisji.

2-6 - tyle miesięcy mija od podpisania przez spółkę umowy z platformą do zamknięcia kampanii i przydziału akcji.

6,5 proc. - taka jest prowizja od zebranej przez spółkę kwoty na platformie Beesfund, jeśli wartość emisji wynosi od 1 do 1,99 mln zł. Do tego dochodzi 39 tys. zł opłat.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Szymon Maj

Polecane