Pasmo ponad dwóch dekad sukcesów nie chroni przed utratą pracy. Doradca personalny podpowiada zwolnionym menedżerom, jak odbudować karierę.
Zarządzali wielomilionowymi budżetami i setkami ludzi. Trzęśli rynkiem. Gdy stracili swoje intratne stanowiska, stali się bezradni niczym dzieci. Jak liderzy z pokolenia X mogą wrócić do gry – radzi Ernest Wencel, szef firmy doradczej PunktX i autor książki „Jak skutecznie poszukiwać pracy na rynku, który się zmienił”.

Nie dopuść do zwolnienia
O tym prawie nikt nie pamięta: szukanie pracy najlepiej zacząć, gdy jeszcze ją mamy i nie myślimy zmieniać. Na tym etapie nie musimy wysyłać CV i zabiegać o rozmowy kwalifikacyjne. Wystarczy, że dbamy o swoją markę menedżera, rozpoznawalność rynkową i networking. Marka menedżera zależy od jego profesjonalizmu, jakości zarządzania, opinii, które krążą na jego temat. Rozpoznawalność rynkową zyskuje się przez bywanie na konferencjach dla biznesu (najlepiej w roli prelegenta), publikowanie i udzielanie wywiadów dla branżowych mediów oraz aktywność na portalach społecznościowych. Przy okazji budujemy networking.
W sieci kontaktów nie powinno zabraknąć łowców głów. Tymczasem wielu członków kadry zarządzającej lekceważy tę grupę specjalistów. Headhunterzy dzwonią do nich, by się spotkać, ale ci najczęściej im odmawiają, tłumacząc, że nie są zainteresowani nowym zajęciem, bo obecne aż nadto ich zadowala. Nie popełniajmy tego błędu. Spotkajmy się niezobowiązująco z rekruterem na kawie, pomóżmy mu zapełnić wakat, polecając swoją wybitną koleżankę lub kolegę, podtrzymujmy z nim relację. Dziś nic od niego nie chcemy, ale jutro, kto wie, może uratuje on naszą karierę.
Sytuacja wygląda inaczej, gdy nie jesteśmy zadowoleni z pracy lub mamy powody, by przypuszczać, że możemy ją stracić. Projekt, który nadzorujemy, okazał się niewypałem, słyszymy pogłoski o kupnie lub sprzedaży spółki, o planowanej restrukturyzacji, mamy nowego bossa, z którym współpraca się nie układa – najgorszą rzeczą jest lekceważenie takich sygnałów. Albo przekonywanie samego siebie, że nie dojdzie do najgorszego lub że zmiana dotknie wszystkich, tylko nie nas. Zamiast usypiać swą czujność, opracujmy plan awaryjny. Nie oznacza to, że będziemy musieli go wdrożyć. Chodzi jednak o to, by nie dać się zaskoczyć.
Negocjuj warunki odejścia
Wyobraźmy sobie, że pracodawca mówi, że bardzo mu przykro, ale jest zmuszony się z nami rozstać. Bądźmy na to gotowi! Zawczasu przemyślmy, co mu powiemy w takiej chwili. Nie skupiajmy się w rozmowie na swym rozczarowaniu i żalu, ale spróbujmy zminimalizować straty. Zapytajmy, czy nie cofnąłby decyzji o zwolnieniu, gdybyśmy przystali na zmniejszenie wymiaru pracy lub obniżenie pensji. Jeśli się nie zgodzi, zaproponujmy, że poprowadzimy dla niego projekt na zasadzie B2B. Poprośmy też o możliwość zachowania – choćby na kilka miesięcy – służbowego samochodu, telefonu i laptopa, bo one pomogą nam w szukaniu pracy.
Mimo naszego odejścia niektóre koszty firmy się nie skończą. Należą do nich leasing auta oraz długoterminowe umowy ubezpieczeniowe i medyczne, których rozwiązanie nastąpi np. pod koniec roku. A nuż pracodawca pozwoli nam do tego czasu korzystać z tych świadczeń. Nieocenioną, a zupełnie bezkosztową pomocą są polecenia – zagadnijmy pracodawcę, czy zechce przygotować referencje (na piśmie) i na LinkedIn oraz porozmawiać o nas ze swoimi klientami i partnerami biznesowymi.
Również dla pracodawców jest to trudny moment. Najczęściej są zestresowani, czują dyskomfort, a niekiedy także wyrzuty sumienia. Tym chętniej idą na rękę tym, z którymi muszą się pożegnać. Jedno ale: pracodawców łatwo można do siebie zniechęcić, przyjmując postawę roszczeniową i próbując wymusić wsparcie. Oni nie muszą robić nic ponad to, do czego zobowiązuje ich prawo.
Poznaj program konferencji “Recruitment Days 2023”, 19 kwietnia, Warszawa >>
Zrezygnuj z wakacji na Bali
Niezależnie od tego, jak dobre warunki odejścia uda się wynegocjować, pierwsze dni poza firmą są dla większości ludzi trudne. Wielu nie przyjmuje do wiadomości, że zostali zwolnieni. Następnie pojawia się poczucie niesprawiedliwości, krzywdy, a później huśtawka nastrojów. Chwile beznadziei przeplatają się z momentami hiperoptymizmu. Niejeden „zredukowany“ menedżer wmawia sobie, że nic lepszego nie mogło go spotkać. Myśli tak: „mamy 6-procentowe bezrobocie, jestem doświadczonym liderem, a zważywszy na dotychczasową karierę również tym razem będzie dobrze. Headhunterzy zaczną wkrótce dzwonić. Muszę tylko myśleć pozytywnie”. Będę do bólu szczery – to wszystko było prawdą jeszcze 10 lat temu. Dziś PESEL działa na niekorzyść szefów z pokolenia X .
Mechanizm zaprzeczania skłania do robienia wszystkiego poza szukaniem pracy. Niektórzy fundują sobie dłuższe wakacje w nadziei na odpoczynek i złapanie dystansu. Zazwyczaj na egzotycznej wyspie są jednak tylko ciałem, myślami ciągle tkwią przy swojej zatrzymanej karierze i mimo turystycznych wygód męczą się jak górnik przed końcem szychty. Potem z pustym portfelem wracają do Polski, a telefon milczy. Inny pomysł to remont domu albo zakup jeszcze większego telewizora lub lodówki. Ogromna odprawa sprzyja nierozsądnym wydatkom. W rezultacie pieniądze topnieją szybciej niż śnieg w okresie globalnego ocieplenia. Tymczasem na kolejną wypłatę top menedżerowie mogą czekać od 12 do 18 miesięcy, bo tyle średnio trwa w ich przypadku poszukiwanie posady. Co z tego, że mają nową lodówką, skoro niebawem nie będą mieli czym jej zapełnić?
Z poszukiwaniem pracy nie warto zwlekać. Najlepiej zacząć od zwrócenia się do byłych klientów, partnerów biznesowych, znajomych z branży i hedhunterów, z którymi nawiązaliśmy relacje w dobrych czasach. Zalecam również rejestrowanie (na kartce papieru bądź w komputerze) każdej wysłanej aplikacji i każdego mejla, telefonu, spotkania. Służy to samodyscyplinie. Niekiedy szukający posady skarżą się, że tyle wysłali CV i nie dostali żadnej odpowiedzi. Pytam wtedy: a dokładnie ile było tych CV? Odpowiedź brzmi: dużo. Dużo, czyli ile? – dociekam. Wtedy się okazuje, że siedem lub osiem. Tłumaczę wówczas, że przy tak małej liczbie prób nie powinni spodziewać się cudów, co motywuje ich do kolejnych działań i pokonywania swoich oporów mających często podłoże ambicjonalne.
Schowaj dumę do kieszeni
Nie licząc początków kariery, menedżerowie po pięćdziesiątce zawsze byli po drugiej stronie. To praca ich szukała, a nie na odwrót. Mało tego – często współdecydowali, kto będzie zatrudniony. Teraz występują jako kandydaci i brak doświadczenia w tej roli daje o sobie znać. Choćby byli profesjonalistami w każdym calu, ich CV tego nie potwierdzają. Zamiast wskazać swoje najważniejsze osiągnięcia, wymieniają wszystkie dotychczasowe funkcje, nie bacząc na to, jak te wyliczanki mają się do stanowisk, o które obecnie walczą. Piszą, co im przyjdzie do głowy, bez składu i ładu. Zarówno pod względem formalnym, jak i estetycznym są to dokumenty z gatunku tych, których nie da się odzobaczyć.
Dyletanctwo daje o sobie znać również na rozmowach kwalifikacyjnych, zwłaszcza jeśli prowadzą je osoby ledwie po trzydziestce. Weterani zarządzania nie lubią być odpytywani przez – cytuję – młokosów po studiach. Nie traktują ich jako równorzędnych partnerów. Dają rekruterom odczuć, że powinni się jeszcze wiele nauczyć. Jednocześnie samych siebie przedstawiają jako tych, którzy wszystko wiedzą, wszędzie byli i nie ma niczego, czego by nie robili. To zły moment na demonstrowanie wyższości. Nie ma znaczenia wiek osoby odpowiedzialnej za rekrutację. Kto chce zdobyć jej przychylność, powinien schować dumę do kieszeni. Kończąc rozmowę, nie od rzeczy będzie zapytać: czy według pani/pana nadaję się na oferowane stanowisko? Jeśli da do zrozumienia, że nie, należy poprosić o podanie powodu. Trzeba wiedzieć, czego nam brakuje lub co sprawia, że nie jesteśmy dość przekonujący. Dzięki temu możemy popracować nad sobą i lepiej przygotować się do następnych spotkań w sprawie pracy. Za którymś podejściem na pewno uda się ją zdobyć.
Zacznij wszystko od nowa
Powrót do gry nie powinien oznaczać końca starań o siebie, swoją rynkową rozpoznawalność i markę. Zamiast sobie odpuścić, liderzy powinni pokazać, że zasłużyli na nową szansę. Rynek nieustannie się zmienia, ale przepis na menedżerski sukces jest ciągle ten sam: doskonale wywiązuj się z obowiązków, postępuj profesjonalnie, jak najwięcej bywaj w branżowym światku, a także nawiązuj i pielęgnuj relacje – zwłaszcza z headhunterem, który zaprasza cię na niezobowiązującą kawę. Powiem to raz jeszcze: szukanie pracy najlepiej zacząć, gdy jeszcze ją mamy i nie myślimy zmieniać.