Spółka odczuwa zwiększony popyt na makaron tak jak na początku pandemii. W związku z sytuacją za wschodnią granicą spodziewa się go też w przyszłości.
W konsekwencji ataku Rosji na Ukrainę dynamicznie wzrosły notowania części spółek z GPW. To m.in. producenci obuwia wojskowego Protektor i Wojas, kojarzona z sektorem zbrojeniowym Lubawa, a także niektórzy producenci żywności, zwłaszcza z długim terminem przydatności do spożycia, o którą zabiegają organizacje humanitarne. W gronie tych ostatnich znaleźli się oferujący dania gotowe i konserwy Pamapol oraz Makarony Polskie. Ich kurs w ciągu kilku dni wzrósł o ponad 70 proc. — do 12 zł. Obecnie wynosi 9,5 zł, a kapitalizacja 104,9 mln zł. W wolnym obrocie jest 29,85 proc. akcji.
Ukraina ważna dla Makaronów Polskich
Makarony Polskie mają w Ukrainie dostawców, ale tylko w zakresie mniej istotnych surowców i materiałów, np. słoików i ciecierzycy. Wszystkie kluczowe surowce kupują od firm polskich i z południa Europy, w Polsce ma też zlokalizowaną całą produkcję.
Spółka ma w Ukrainie ma wielu klientów, przede wszystkim w Kijowie, Lwowie i Dnieprze, a więc na obszarach wciąż kontrolowanych przez rząd.
— To zarówno dystrybutorzy, jak też największe sieci handlowe. Dostarczamy im makarony tłoczone i jajeczne oraz dania gotowe na tackach So Food. Roczna sprzedaż na ten rynek to około 15 mln zł [łączne przychody w 2019 r. wyniosły 165,6 mln zł, a w 2020 r. 187,2 mln zł — red.]. Szukamy kolejnych kontrahentów — mówi Zenon Daniłowski, prezes Makaronów Polskich.
Działalność na Białorusi jest znacznie mniejsza — spółka uzyskuje z niej około 0,5 mln zł przychodów rocznie.
— Mamy tam dwóch klientów, z którymi dalej współpracujemy, w tym sieć sklepów Spar. Wysyłamy do nich miesięcznie jedną lub dwie ciężarówki z makaronem — informuje Zenon Daniłowski.

Zwiększony popyt teraz i później
Firma zapewnia, że od początku wojny zamówienia z Ukrainy utrzymują się na normalnym poziomie.
— Już mamy przygotowane do wysyłki dla ukraińskich kontrahentów 200 ton makaronu, może byędzie to więcej, ponieważ zapotrzebowanie jest ogromne. W wielu ukraińskich sklepach półki są puste, stoi na nich kilka butelek wody mineralnej — twierdzi Zenon Daniłowski.
Makaron to wygodny i trwały produkt, który nie wymaga specjalnych warunków w logistyce.
— Problem tkwi w tym, że bezpośrednie przelewy z Ukrainy zostały zablokowane, a KUKE wycofała gwarancję eksportową. Postawiliśmy więc klientom sprawę jasno, że potrzebujemy przedpłaty, i zapewnili nas, że się o nią postarają — mówi szef Makaronów Polskich.
Jego zdaniem popyt na makaron będzie rósł. Po pierwsze — to efekt akcji humanitarnych, do których firma też się przyłączyła.
— Po drugie — ważnym dostawcą na ukraiński rynek jest Turcja, ale jej firmy mają trudności z transportem przez Morze Czarne. Dla Ukrainy natomiast ważniejsze jest przeznaczenie mąki na pieczywo niż na makaron, więc ktoś będzie musiał uzupełnić tę lukę — tłumaczy Zenon Daniłowski.
Gotowi na obsługę zamówień
Spółka odczuła wzmożony popyt na swoje produkty w kwietniu i maju 2020 r., czyli na początku pandemii, gdy w wielu sklepach pustoszały półki z makaronami. Odczuwa go także teraz. Zaznacza jednak, że nie może od ręki zwiększyć produkcji z powodu łańcuchów dostaw — wyprodukowanie np. dodatkowych opakowań to kwestia dwóch tygodni. Ponadto trudno kupić mąkę ponad zakontraktowaną ilość, a jeśli już się uda, to jej cena jest znacznie wyższa.
— Dlatego w okresie zwiększonego popytu zazwyczaj wyprzedajemy rezerwy. Utrzymujemy zapas na poziomie miesięcznej produkcji, który od ubiegłego tygodnia już się stopniowo zmniejsza, bowiem na wschodzie i południu Polski w wielu sklepach makaronu brakuje — wyjaśnia Zenon Daniłowski.
W ciągu miesiąca firma jest w stanie wyprodukować 2,5 tys. ton makaronu tłoczonego i 1,5 tys. ton walcowanego.
— Zdajemy sobie sprawę o ciążącej na nas odpowiedzialności, dlatego próbujemy zwiększyć produkcję. Zadeklarowaliśmy ukraińskim kontrahentom, że możemy zwiększyć moce linii spaghetti o 80 ton, a makaronów krótkich o około 100 ton tygodniowo. Sytuacja dynamicznie się zmienia i jeśli stanie się dramatyczna, będziemy pracować w weekendy. Myślę, że nasi pracownicy to zrozumieją — mówi szef Makaronów Polskich.
Założone w 2002 r. Makarony Polskie — na GPW obecne od 2007 r. — sfinalizowały z początkiem roku pierwszą akwizycję. Przejęły za 17 mln zł rodzinnego producenta makaronu — PPH SAS, finansując transakcję z własnych pieniędzy, emisji akcji i kredytu bankowego. Dzięki temu spółka wysunęła się na pozycję krajowego lidera w segmencie makaronów jajecznych oraz umocniła się jako wicelider wśród polskich producentów makaronów ogółem. Akwizycja i zainwestowanie w ostatnich latach ponad 50 mln zł w fabryki ma pozwolić firmie przyspieszyć rozwój.
Wzrost kosztów ciąży branży
Zenon Daniłowski podkreśla, że branża mierzy się z poważnym wzrostem kosztów. Wcześniej jeden ich składnik rósł, drugi spadał, a trzeci był stabilny, przez co można je było amortyzować — jeśli w ciągu roku pojawiła się podwyżka, to kilkuprocentowa.
— Dziś wszystkie koszty rosną jednocześnie, i to z tygodnia na tydzień, więc zmiany cen sięgają kilkudziesięciu procent. Mamy problem z kontraktowaniem dostaw mąki w rozsądnej cenie, ponieważ cena pszenicy na giełdzie Matif przekroczyła 350 EUR/t, czyli kosztuje prawie o 100 EUR więcej niż w styczniu. Drożeją też jajka oraz energia — mówi prezes Makaronów Polskich.
Ponadto około 30 proc. z 450-osobowej załogi fabryk Makaronów Polskich to Ukraińcy, z których wielu wyjechało m.in. na front. Spółka musi w krótkim czasie znaleźć zastępstwo, a jest ono droższe i wymaga czasu na przyuczenie pracowników.
— Równocześnie rosną ceny paliw i brakuje kierowców, bo wielu z nich to Ukraińcy. Jesteśmy więc zmuszeni do produkcji i dostaw po wyższych kosztach. Musimy uświadomić to przede wszystkim sieciom handlowym i wspólnie podjąć prace, by zaspokoić popyt — tłumaczy Zenon Daniłowski.

Wojenne konsekwencje dla spożywki
Jego zdaniem eskalacja wojny w Ukrainie będzie miała wpływ na globalny rynek spożywczy, ponieważ w ostatnich latach ten kraj był czołowym eksporterem zbóż i nasion, w tym słonecznika, pszenicy, żyta czy kukurydzy.
— Zaopatrywał w żywność m.in. państwa arabskie i azjatyckie — jeden z naszych partnerów wysyłał pszenicę nawet do Indonezji. Dziś po polach pszenicy jeżdżą czołgi. Wegetacja na południu Ukrainy już ruszyła i jeśli w marcu i kwietniu rolnicy nie zapewnią zbożom odpowiedniej ochrony i odżywienia, to ze światowego rynku wypadnie jeden z czołowych producentów — twierdzi Zenon Daniłowski.
W połączeniu z sankcjami na Rosję, kolejnego dużego producenta zbóż, stwarza to ryzyko poważnego wzrostu cen artykułów spożywczych już w drugiej połowie roku.
— O opłacalność produkcji makaronu i popyt na niego jestem jednak spokojny, ponieważ przynajmniej w Polsce jest to podstawowy produkt, na który jest dość sztywne zapotrzebowanie. Trzeba jednak liczyć się z tym, że jego cena będzie rosła, dostosowując się do sytuacji na rynku globalnym — mówi prezes Makaronów Polskich.