Najbardziej konkretną, ale też najbardziej bolesną deklaracją dotyczącą ochrony zdrowia zawartą w Polskim Ładzie jest zapowiedź rewolucji w składkach zdrowotnych.
W 2023 r. wydatki na ochronę zdrowia mają wzrosnąć do 6 proc. PKB, zaś cztery lata później sięgnąć 7 proc. PKB — ogłosili w sobotę politycy PiS prezentując założenia programu Polski Ład. Jest to nieznaczne przyspieszenie, bowiem w znowelizowanej w sierpniu 2018 r. ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych — po negocjacjach z lekarzami rezydentami — zapisano, że poziom 6 proc. osiągniemy w 2024 r. Eksperci krytycznie oceniają plany rządzącej partii.
— 7 proc. PKB na zdrowie w ciągu sześciu lat to założenie zbyt skromne. Zwłaszcza jeśli zderzy się ten cel z potężnymi wyzwaniami w postaci długu zdrowotnego, który powstał w okresie pandemii z powodu ograniczeń w dostępie do placówek medycznych oraz odkładania leczenia na później — mówi Joanna Szyman, prezes Grupy NEO Hospital i wiceprezes Upper Finance.
Dodaje, że już przed pandemią poziom wydatków na jednego mieszkańca stawiał nas w ogonie Unii Europejskiej. O ile w Polsce było to około 830 EUR, to średnia unijna przekraczała 2,98 tys. EUR. Nie lepiej było też pod względem odsetka PKB. O ile w Polskim Ładzie mówi się o stopniowym dochodzeniu do poziomu 6 proc., to w UE średnie wydatki na służbę zdrowia już przed pandemią wynosiły 9,97 proc. PKB.

— Obawiam się, że założony poziom finansowania nie pozwoli na odczuwalną dla uczestników systemu poprawę jakości — mówi Joanna Szyman.
Jeszcze więcej obaw budzi to, jak rządzący chcą uzyskać pieniądze na służbę zdrowia. Chodzi o wprowadzenie jednolitej dla wszystkich, bez względu na rodzaj zatrudnienia, składki zdrowotnej, która stanowiłaby 9 proc. dochodu i nie podlegałaby odliczeniu od podatku.
— Oficjalnie w Polskim Ładzie nie ma mowy o podwyżce podatków, choć faktycznie mamy z nią do czynienia. Proponowane zmiany powodują, że dotychczasowa składka zdrowotna staje się właśnie podatkiem — mówi prof. Adam Mariański, przewodniczący Krajowej Izby Doradców Podatkowych (KIDP).
Takie posunięcie rządzących uważa za majstersztyk, analogiczny do tego sprzed kilku lat, gdy z podatku dochodowego zostały zwolnione osoby do 26 roku życia. Ponieważ prawie połowa wpływów z PIT trafia do samorządów, więc to one były największym przegranym wprowadzonej wtedy zmiany. Teraz sytuacja jest bardzo podobna.
— Zmiany będą dla budżetu centralnego neutralne, bo niższe wpływy wynikające m.in. podniesienia kwoty wolnej od podatku dochodowego oraz wysokości progu podatkowego będą rekompensowane zwiększonymi wpływami z podatku, jakim stanie się składka na ubezpieczenie zdrowotne. Rząd będzie mógł w tej sytuacji, tak jak zapowiada, zwiększyć odsetek budżetu przeznaczonego na służbę zdrowia. Stratne będę jednak samorządy oraz osoby zarabiające powyżej 10 tys. zł miesięcznie — wylicza przewodniczący KIDP.
Zasadniczo plany dotyczące służby zdrowia zapisane są Polskim Ładzie tylko hasłowo i rodzą wiele pytań. Ubolewają nad tym zarówno Joanna Szyman, jak też Radosław Szubert, prezes sieci przychodni Polmed.
— Zniesione mają być np. limity przyjęć u specjalistów we wszystkich dziedzinach, dla wszystkich Polaków, także dzieci, co, jak twierdzą autorzy programu, będzie skutkować skróceniem kolejek. Jestem bardzo ciekaw, jak ma być osiągnięty ten efekt, bo z zarysu programu to nie wynika — mówi szef Polmedu.
Jego zdaniem bardzo trudno będzie osiągnąć taki skutek, dopóki nie wprowadzi się mechanizmu ograniczającego liczbę niepotrzebnych z medycznego punktu widzenia wizyt u lekarza, a takiego mechanizmu najwyraźniej w Polskim Ładzie nie ma.
Zapowiedź powołania Agencji Rozwoju Szpitali Radosław Szubert kwituje stwierdzeniem: „od samego mieszania herbata nie staje się słodsza”.
— Czytając założenia Polskiego Ładu miałem też momentami wrażenie déjà vu. Autorzy piszą np. o wprowadzeniu w ramach usprawnienia nocnej pomocy lekarskiej tzw. sieci powiatowych ambulatoriów całodobowych. Tymczasem takie ambulatoria już kiedyś przecież istniały, a potem je zlikwidowano — mówi menedżer.
Joanna Szyman dostrzegła jednak potencjalne źródła poprawy efektywności w ochronie zdrowia.
— Jest to zapowiedziana ewolucja w kierunku opieki koordynowanej, zwiększenia nakładów na kształcenie kadr oraz zwiększenia roli rozwiązań cyfrowych i nowych technologii — uważa prezes Grupy NEO Hospital.