KNF nie ma wątpliwości: giełdowy dom maklerski X-Trade Brokers dopuścił się oszustwa na szkodę swoich klientów szacowanego na 8 mln zł do 23,5 mln zł. Broker odpiera zarzuty
Na swojej stronie internetowej X-Trade Brokers Dom Maklerski (XTB) chwali się, że jako czwarty pod względem wielkości na świecie notowany na giełdzie broker rynku forex, jest obecny w 13 krajach i nadzorowany przez szanowanych regulatorów, m.in. z Polski, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Turcji.
- Koszmar klientów Inventum TFI
- Tadeusz G. usłyszał 49 zarzutów
- Łowcy foreksowych jeleni złowieni
- Forex drży przed KNF
- KNF wszczęła postępowanie ws. XTB
- XTB grozi kara do 25 mln zł
- Inwestor na wojnie z XTB
- Minister wytyczył, śledczy zwlekają
- XTB poszerza zasięg
- Groźba roszczeń zawisła nad XTB
- Nawał kłopotów XTB

Z ustaleń „PB” wynika, że jeden z tych „szanowanych regulatorów”, rodzima Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), zawiadomił prokuraturę, że władze XTB dopuściły się przestępstwa z art. 286 Kodeksu karnego, czyli… oszukały swoich klientów na od 8 mln zł do nawet 23,5 mln zł. A prokuratura wszczęła śledztwo, uznając tym samym, iż istnieje „uzasadnione podejrzenie” popełnienia przestępstwa. Co na to XTB? W przesłanym nam stanowisku zarząd brokera informuje, że „nie otrzymał dotąd żadnej informacji od KNF czy prokuratury o mającym się toczyć postępowaniu z zawiadomienia Komisji”. My ten fakt potwierdziliśmy w prokuraturze.
— Śledztwo zostało wszczęte 18 sierpnia 2017 r. i jest na etapie gromadzenia materiału dowodowego. Dotyczy nieprawidłowości w funkcjonowaniu XTB, polegających m.in. na stosowaniu tzw. niesymetrycznego parametru w modelu egzekucji zleceń, powodującego, iż realizacja zleceń niekorzystnych dla firmy, a korzystnych dla klienta, nie następowała. Na tym etapie śledztwa to wszystkie informacje, jakich mogę udzielić — informuje Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
49 naruszeń
Sprawę „niesymetrycznego parametru” oraz innych szczegółów zawiadomienia KNF wyjaśnimy później. Na razie wróćmy do źródeł śledztwa, którego wyniki mogą wstrząsnąć rodzimym rynkiem kapitałowym. Historia zaczyna się w marcu 2016 r., kiedy to XTB, niekwestionowany lider polskiego rynku forex, przygotowuje się do debiutu na GPW (doszło do niego 6 maja 2016 r.). Właśnie wtedy w siedzibie brokera zjawiają się urzędnicy KNF i zaczynają kompleksową kontrolę działalności XTB za okres od początku 2014 r. do 16 marca 2016 r. Kontrola kończy się dopiero pół roku później, we wrześniu 2016 r. Wyniki? Nadzór stwierdza prawie 50 różnego rodzaju naruszeń przepisów prawa i wewnętrznych regulacji XTB oraz wydaje aż 47 zaleceń pokontrolnych. Broker w przesłanym nam stanowisku pisze, że nie zgadza się z uwagami KNF.
„Złożyliśmy do Komisji obszerne zastrzeżenia merytoryczne i prawne oraz szczegółowe analizy, wskazując bezpodstawność uwag z protokołu po kontroli. Wszystkie zalecenia Komisji wdrożyliśmy niezwłocznie, podtrzymując jednocześnie w całości nasze zastrzeżenia do protokołu po kontroli KNF” — czytamy w oświadczeniu zarządu spółki. Jak jednak wynika z naszych informacji — KNF nie uwzględniła żadnego z zastrzeżeń XTB i w całości podtrzymała swoje stanowisko. Także w zakresie najpoważniejszych zdaniem nadzoru uchybień, które później, na przełomie lutego i marca 2017 r., stały się podstawą „zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa”, skierowanego do prokuratury.
Szóstka podejrzewanych
O popełnienie oszustwa na szkodę klientów KNF podejrzewa aż sześciu obecnych i byłych członków zarządu XTB. Na czym, zdaniem KNF, miało polegać ich bezprawne działanie? By to zrozumieć, trzeba wyjaśnić model działania XTB. Broker jest tzw. market makerem, co oznacza, że na podstawie danych, dostarczanych przez renomowane instytucje finansowe, tworzy własny rynek, umożliwiając klientom, w zdecydowanej większości detalicznym, inwestowanie w instrumenty pochodne, oparte na instrumentach bazowych, takich jak waluty, surowce, akcje czy indeksy giełdowe. Co najistotniejsze — XTB zawsze jest drugą stroną transakcji z klientem i zajmuje pozycje mu przeciwstawne. Zysk klienta oznacza więc stratę XTB i odwrotnie: strata klienta to zysk XTB. Klienci XTB mogą inwestować na dwóch platformach transakcyjnych: stworzonej przez brokera xStation oraz MT4 firmy MetaQuotes Software. Na obu dostępne są dwa rodzaje zleceń. W modelu „market” klienci składają je, mając pewność, że zostanie wykonane, ale niekoniecznie po cenie, którą widać na platformie brokera. W modelu „instant” natomiast nie mają gwarancji wykonania zlecenia, ale zakładają, że jeśli do tego dojdzie, to po cenie widocznej na platformie.
Jednostronna dewiacja
Na rynku forex ceny mogą się jednak zmieniać nawet kilka razy w ciągu sekundy, w związku z czym często cena w momencie złożenia zlecenia i jego realizacjijest różna. W modelu „instant” XTB korzysta z możliwości odrzucania zleceń, gdy ta różnica jest większa niż określany przez spółkę tzw. parametr dewiacji (maksymalnego odchylenia). Upraszczając, jeśli cena ze zlecenia wynosi np. 100, parametr dewiacji 5, a cena wykonania zlecenia to 106, to takie zlecenie jest odrzucane. Pierwszy zarzut KNF dotyczy tego, że XTB informował klientów jedynie o możliwości składania zleceń „instant”, nie precyzując jednak, na czym one polegają i nie wspominając o tym, że mogą być odrzucone. Dopiero w regulaminie z marca 2016 r. XTB zastrzegł, że może odrzucić zlecenie, jeśli między jego złożeniem a zawarciem transakcji cena instrumentu „zmieniła się w sposób istotny”. Wciąż nie wskazał jednak wartości parametru dewiacji. Najpoważniejszy zarzut nadzoru dotyczy jednak tego, że co najmniej od początku 2014 r. do lipca 2015 r. XTB stosował tzw. niesymetryczną dewiację. Jak to działało w praktyce? Jeśli klient składał zlecenie po 100, zastosowany parametr wynosił 5, a cena do momentu realizacji zmieniała się na jego korzyść do np. 106, to zlecenie było odrzucane. A jeśli zmieniała się w drugą stronę, czyli na korzyść XTB (do np. 94), to broker je realizował. W momencie nabycia instrumentu otwarta pozycja nie mogła więc być wyceniona z teoretycznym zyskiem klienta, natomiast z teoretyczną stratą (i zyskiem XTB) a i owszem. Przy czym ta wstępna strata klienta (rzeczywisty wynik realizowany jest każdorazowo dopiero przy zamknięciu pozycji) była niczym nieograniczona. I tak np. w słynny czarny czwartek 15 stycznia 2015 r. na parach walutowych z frankiem szwajcarskim ceny różniły się na niekorzyść klienta wielokrotnie więcej niż dopuszczalna dewiacja, a XTB i tak realizował zlecenia. Zdaniem KNF, to wszystko narusza przepisy prawa (głównie rozporządzenia ministra finansów z 2012 r. w sprawie trybu i warunków postępowania firm inwestycyjnych) i wypełnia znamiona oszustwa.
Różne wyliczenia
XTB w swoich zastrzeżeniach odrzuca te oskarżenia, podpierając się m.in. opinią prawną dr. hab. Tomasza Sójki. Zdaniem domu maklerskiego, w zleceniu „instant” to klient określa cenę oferowaną brokerowi, a broker może ją zaakceptować (i wykonać zlecenie) lub nie (i je odrzucić). XTB określa to mianem „powszechnie znanej praktyki rynkowej” i m.in. na tej podstawie twierdzi, że dokumenty przekazywane klientowi zawierały „szczegółowe informacje” na temat tego typu zlecenia.
Broker tłumaczy też, że niesymetryczną dewiację stosował w ramach zarządzania swoim ryzykiem i po to, by ograniczyć liczbę odrzucanych zleceń. Jego zdaniem, „nie ma żadnego przepisu unijnego i polskiego, który zabraniałby” mu to robić. I zwraca uwagę, że wytyczną, dotyczącą konieczności stosowania symetrycznego parametru maksymalnego odchylenia, KNF wydała dopiero w maju 2016 r., a więc prawie rok po tym, jak XTB zmieniło ten parametr z niesymetrycznego na symetryczny. XTB przedstawił też swoje wyliczenia, z których wynika, że wyniki klientów w okresie asymetrycznej i symetrycznej dewiacji „utrzymywały się na zbliżonych poziomach”, a kwestionowany przez KNF sposób ustawienia maksymalnego odchylenia przed lipcem 2015 r. „nie przekładał się na zrealizowany przychód spółki”. Zupełnie inaczej widzi to nadzór, który do zawiadomienia do prokuratury załączył liczącą kilkaset stron rozbudowaną analizę, dotyczącą wpływu niesymetrycznej dewiacji na wyniki finansowe klientów. Jej autorem jest specjalnie zatrudniony przez KNF zewnętrzny ekspert, który drobiazgowo przeanalizował dane transakcyjne, pochodzące z systemów informatycznych XTB. Pod lupę wziął prawie 20 mln zleceń i na trzy różne sposoby wyliczył straty klientów. W zależności od przyjętego wariantu jest to od blisko 8 mln zł do 23,5 mln zł. Przy czym „niewykorzystane szanse” klientów (czyli zlecenia odrzucone przez XTB ze względu na przekroczenie parametru dewiacji w okresie jej niesymetrycznego stosowania) wyliczył na aż 84 mln zł.
KNF: celowe opóźnienia
To nie koniec. Zdaniem nadzoru, to pogarszanie wyników klientów przez XTB (a tym samym — działanie na swoją korzyść) nie byłoby tak dolegliwe, gdyby broker nie wprowadzał ich w błąd w jeszcze jeden sposób — przez stosowanie na platformie MT4 (na której dokonywano 2/3 wszystkich transakcji) tzw. parametru „delay”. W skrócie — miało polegać to na tym, że XTB celowo opóźniał realizację zleceń wybranych klientów. Na swojej stronie internetowej broker podaje, że średni czas egzekucji zlecenia na obu platformach to 85 milisekund.
Tymczasem ekspert KNF ustalił, że w okresie stosowania niesymetrycznej dewiacji XTB opóźnił realizację ponad 220 tys. zleceń o ponad sekundę. Przy czym zdecydowana większość z nich (prawie 216 tys.) miała jednocześnie parametr maksymalnego odchylenia ustawiony na 0. W praktyce oznaczało to, że każde zlecenie, gdzie cena zmieniła się na korzyść klienta, było odrzucane, a każde dla niego niekorzystne — realizowane. Przy czym ze względu na sztucznie wydłużony czas realizacji negatywny wpływ dla inwestora był pogłębiany, gdyż prawdopodobieństwo, że w dłuższym czasie cena zmieni się bardziej, było wyższe. XTB zwraca uwagę, że parametr „delay” stosował zaledwie w przypadku około 3 proc. klientów, inwestujących na MT4 i tylko tych, w stosunku do których miał „uzasadnione podejrzenie”, że stosują strategie „polegające na zawieraniu transakcji po cenach odbiegających od cen rynkowych”. Chodzi o tzw. skalperów, czyli osoby, które zdaniem XTB, wykorzystywały błędy i niedoskonałości systemów IT spółki, takie jak przycięcia platformy transakcyjnej czy opóźnienia kwotowań. Zdaniem brokera, nieużywanie w stosunku do nich odpowiednich ustawień parametrów prowadziłoby do jego „znacznych nieuprawnionych strat”. XTB twierdzi przy tym, że klienci byli o wszystkim informowani przez odpowiedni zapis w regulaminie spółki, z którym się zapoznawali. Broker zastrzega w nim, że w przypadku klientów, którzy „systematycznie zawierają transakcje po błędnych cenach”, ma prawo do „sprawowania szczególnego nadzoru nad każdym zleceniem lub dyspozycją klienta”. Zdaniem XTB mechanizm „delay” funkcjonował właśnie w ramach tego szczególnego nadzoru.
Pisanie na Berdyczów
Diametralnie inaczej ocenili to kontrolerzy KNF. Ich zdaniem, klienci nie wiedzieli o tych działaniach, bo XTB nie wskazał kryteriów „systematycznego zawierania transakcji po cenach błędnych”, szczególnie że sam przecież tworzył te „błędne” ceny, oferując je klientom. Co więcej — w regulaminie zobowiązywał się do niezwłocznego wykonania wszystkich zleceń. To wszystko według nadzoru również naruszało zapisy rozporządzenia ministra finansów z 2012 r. w sprawie trybu i warunków postępowania firm inwestycyjnych. Te twierdzenia wsparte są analizą skarg klientów XTB na opóźnienia w realizacji zleceń i nierynkowe ceny, którą przeprowadził ekspert wynajęty przez KNF. Wszystkie reklamacje były odrzucane, a broker każdorazowo tłumaczył się problemami technicznymi po stronie klienta lub gwałtownymi zmianami rynkowymi. Ekspert KNF twierdzi jednak, że „XTB odpowiadał klientom niezgodnie z prawdą — zlecenia były przetwarzane dłużej nie ze względu na problemy techniczne po stronie klienta, a ze względu na intencjonalne opóźnianie egzekucji zleceń przez XTB, a problemy z rynkowością cen związane były z konfiguracją parametru dewiacji”. Zdaniem autora analizy, za pomocą mechanizmu „delay” klient był niejako „karany za niedoskonałości rozwiązań technologicznych XTB”. A celem brokera nie było zaprzestanie wykorzystywania nieścisłości systemu, ale doprowadzenie klientów do strat. XTB stanowczo odpiera te, jak i wszystkie inne zarzuty.
Gigant z kłopotami
XTB to biznesowe dziecko Jakuba Zabłockiego, który z rynkiem forex zetknął się w młodości jako diler walutowy BRE Banku. W 2003 r. postanowił pójść na swoje z kapitałem początkowym, jak mówi, jakimiś 300 tys. zł. Firma szybko się rozwijała, m.in. dzięki głośnym konkursom inwestycyjnym z bardzo wartościowymi nagrodami. Dziś ma ponad 20 tysięcy aktywnych klientów, obecna jest w 13 krajach, a około 70 proc. jej przychodów pochodzi spoza Polski. W maju 2016 r. XTB udanie zadebiutował na GPW, a jego wycena w kolejnych tygodniach sięgnęła rekordowych 1,8 mld zł. Później nie było już tak różowo. Zysk netto za 2016 r. wyniósł 78 mln zł i był znacząco niższy niż rok wcześniej (prawie 120 mln zł). Nad spółką wisi też widmo wprowadzenia regulacji, ograniczających rynek forex (m.in. obniżenie maksymalnej dźwigni z 1:100 do 1:25). To dlatego dziś XTB wyceniany jest prawie trzy razy niżej niż w czerwcu 2016 r. Nie zmienia to faktu, że Jakub Zabłocki, były wieloletni prezes i wciąż większościowy akcjonariusz XTB, nadal figuruje na listach 100 najbogatszych Polaków.
Poniedziałkowe notowania akcie XTB zaczęły od "trzęsienia ziemi" Na otwarciu sesji handel został wstrzymany, a teoretyczne kursy otwarcia (TKO) spadały nawet do trzech złotych. Po trzech minutach handel został wznowiony, co wyraziło się przeceną walorów spółki o 18,34%, do 4,32 zł. Wkrótce potem jednak notowania akcji XTB zostały ponownie wstrzymane. O 9:33 TKO wynosił 4,00 zł. Tymczasem jeszcze w czerwcu 2016 r,. za akcję spółki płacono ponad 15 zł.
Podpis: Dawid Tokarz