Marek M. usłyszał zarzut wyrządzenia spółce szkody na prawie 30 mln zł. To już czwarta sprawa, w której były miliarder ma status podejrzanego - i nie ostatnia.
W 2018 r. w serii artykułów ujawniliśmy, że warszawska prokuratura w ramach kilku śledztw bada, czy Marek M., kiedyś jeden z najbogatszych Polaków, jako prezes sieci sklepów MarcPol (dziś upadłej) oraz innych firm dopuścił się przestępstw przy transakcjach z podmiotami powiązanymi. Jak się dowiedział „PB”, w jednej z tych spraw znany biznesmen został kilka dni temu zatrzymany, a następnie, po wpłacie 350 tys. zł poręczenia majątkowego i objęciu dozorem policyjnym, zwolniony.
- Markowi M. przedstawiliśmy zarzut, że od czerwca 2008 r. do grudnia 2013 r. nadużył udzielonych uprawnień, związanych ze sprawowaniem funkcji prezesa MarcPolu i podejmował nieuzasadnione ekonomicznie decyzje, godzące w interes majątkowy spółki, które doprowadziły do wyrządzenia MarcPolowi szkody w wysokości nie niższej niż 29 mln zł – informuje Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Taki sam zarzut usłyszała była wiceprezes MarcPolu Iwona Z.
Sprawa dotyczy m.in. zawierania niekorzystnych umów, dotyczących nieruchomości, położonej w podwarszawskiej Podkowie Leśnej. Według śledczych MarcPol w latach 2008-13 poniósł wielomilionowe nakłady na wybudowanie tam galerii handlowej, choć nieruchomość była własnością „osoby trzeciej” [powiązanej z Markiem M. – red.], a znana sieć sklepów zrzekła się możliwości czerpania korzyści z tej inwestycji.
Co na to Marek M.? W krótkiej rozmowie telefonicznej, zakończonej z jego inicjatywy, stwierdził że zarzuty prokuratury się nie utrzymają, i podkreślił, że w dotyczącej tej samej kwestii sprawie gospodarczej sąd uznał roszczenia syndyka Marcpolu Tycjana Saltarskiego za nieuwiarygodnione. Próbowaliśmy to zweryfikować, bo trzy lata temu sąd cywilny uznał je za uwiarygodnione. Nie udało się ze względu na urlop syndyka.

Hit za 0,5 mln zł
Marek M. usłyszał zarzuty już po raz czwarty. W innym śledztwie warszawskiej prokuratury biznesmen podejrzany jest o udaremnienie zaspokojenia wielu wierzycieli spółki F-Group, niezgłoszenie wniosku o upadłość spółki oraz niezłożenie sprawozdań finansowych.
Zarzuty dotyczą opisanej przez „PB” sprawy centrum handlowego Hit, położonego w Nowym Dworze Mazowieckim. W 2016 r. Marek M. jako prezes F-Group przeniósł jego własność na działalność gospodarczą żony „w celu zwolnienia ze zobowiązania pieniężnego” wysokości 0,5 mln zł. Tymczasem biegli już dwukrotnie (w 2016 r. i kilka lat później) wycenili centrum na ponad 80 mln zł. To właśnie ta gigantyczna różnica stanowi szkodę majątkową wielkich rozmiarów, którą - zdaniem prokuratury - poniosła spółka F-Group, a w konsekwencji jej wierzyciele.
Kiedy pisaliśmy o sprawie w 2018 r. Marek M. przekonywał, że sprzedaż galerii za 0,5 mln zł małżonce było „normalną, rynkową transakcją” i „o żadnym pokrzywdzeniu wierzycieli nie może być mowy”. Tymczasem centrum handlowe udało się odzyskać syndykowi F-Group Krzysztofowi Piotrowskiemu po prawomocnym stwierdzeniu przez sąd upadłościowy, że umowa z 2016 r. jest bezskuteczna z mocy prawa.
Akcja CBA i luksusowa posiadłość
W kolejnym śledztwie, prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga, Marek M. usłyszał zarzut tzw. płatnej protekcji. Był to rezultat ustaleń Centralnego Biura Antykorupcyjnego, zgodnie z którymi biznesmen „za obietnicę korzyści majątkowej w wysokości kilkuset tysięcy złotych” podjął się pośrednictwa w załatwieniu przekształcenia około 10 hektarów działek rolnych na inwestycyjne, z możliwością ich zabudowy m.in. hotelami. Miał powoływać się na osobiste wpływy w jednym z mazowieckich samorządów (nieruchomość leży w pobliżu portu lotniczego Warszawa-Modlin). Także w tej sprawie Marek M. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu.
W kolejnej sprawie były miliarder ma już status oskarżonego. W grudniu 2020 r. do stołecznego sądu trafił akt oskarżenia, w którym zarzucono Markowi M. nadużycie w okresie od 2005 do 2013 r. udzielonych mu jako prezesowi MarcPolu uprawnień, poprzez przeznaczenie ponad 4 mln zł, w tym z funduszu świadczeń socjalnych, na cele prywatne. Jakie? Zdaniem śledczych pieniądze MarcPolu zostały wydane na położoną na Warmii i zlokalizowaną tuż nad jeziorem luksusową nieruchomość, należącą do rodziny M.
- Nic mi nie wiadomo na temat rzekomego sprzeniewierzenia funduszu świadczeń socjalnych MarcPolu na prywatną nieruchomość – komentował sprawę w 2018 r. Marek M.
Teraz dodaje, że akt oskarżenia jest bezwartościowy i sąd będzie musiał zwrócić go prokuraturze, bo mimo jego żądania śledczy nie umożliwili mu zapoznania się z aktami sprawy. Prokuratura nie odnosi się wprost do jego słów, ale wskazuje, że z aktami zapoznawała się obrończyni Marka M.
Wierzyciele na lodzie
Cztery postępowania prowadzone przeciwko byłemu szefowi MarcPolu to nie koniec jego problemów z prawem. Największe śledztwo, w ramach którego przesłuchano około 2 tys. osób, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Toruniu, a dotyczy ono podejrzenia oszustwa w stosunku do mienia znacznej wartości na szkodę wierzycieli MarcPolu.
Sieć marketów upadła w czerwcu 2016 r., zostawiając po sobie 700 wierzycieli, którzy na współpracy ze spółką stracili ponad 215 mln zł. Wśród poszkodowanych są m.in. banki (głównie największy wierzyciel: Santander Bank Polska), liczne hurtownie spożywcze, zakłady mięsne, spółdzielnie mleczarskie, piekarnie, spółdzielnie mieszkaniowe, urzędy miast i gmin, dostawcy prądu, ciepła i wody, firmy leasingowe i ubezpieczeniowe oraz kancelarie prawne. Szanse na odzyskanie czegokolwiek są mizerne, bo majątku po Marcpolu zostało tyle, co kot napłakał.
- Już kilka miesięcy temu sporządziliśmy postanowienie o przedstawieniu Markowi M. zarzutów, jednak z uwagi na chorobę podejrzanego nie zdołano ich ogłosić ani w czerwcu, ani w lipcu. Dlatego nie mogę podać ich treści – mówi Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Informuje, że Marek M. przysłał do prokuratury zwolnienie lekarskie, poświadczone przez biegłego lekarza sądowego, z którego wynika, że nie jest zdolny do brania udziału w czynnościach do grudnia 2021 r. Zapowiada też, że stan zdrowia biznesmena będzie weryfikowany, m.in. w kontekście faktu, że warszawskiej prokuraturze jednak udało się przedstawić mu zarzuty.