Jeśli lubicie musicale, nazwisko tej angielskiej instruktorki baletu i choreografki zapewne nie jest wam obce. Gillian Lynne pracowała na londyńskim West Endzie m.in. przy kultowych „Kotach” i „Upiorze w operze”. Aż trudno uwierzyć, że w szkole radziła sobie tak kiepsko, że jej rodzice często dostawali od dyrekcji listy z uwagami. Ale dziewczyna miała to, co niektórzy psycholodzy nazywają inteligencją kinetyczną, czyli fizyczną, ruchową.
Szkopuł w tym, że nauczyciele widzieli w niej tylko opóźnione w rozwoju dziecko, które źle wypada na sprawdzianach, nieustannie się wierci i zagaduje innych uczniów, na domiar złego ma kłopoty z koncentracją i pamięcią. Dziś mówiliby o ADHD, lecz działo się to w latach 30. ubiegłego wieku i jeszcze nie wymyślono tej epidemii.

Sytuacja osiągnęła punkt krytyczny, gdy tzw. ciało pedagogiczne zaproponowało przeniesienie Gillian do placówki specjalnej. Przejęta tą sugestią matka zaprowadziła ośmiolatkę do psychologa. Przez 20 minut rozmawiała z nim o szkolnych problemach córki, jej rzekomym lenistwie i braku motywacji.
W tym czasie mała siedziała obok na krześle. Następnie mężczyzna przysiadł do niej i powiedział: „Gillian, wysłuchałem twojej mamy, a teraz muszę porozmawiać z nią na osobności. Poczekaj tu, zaraz wrócimy, to nie potrwa długo”. Zostawił ją samą. Ale wychodząc, włączył radio. Potem patrzył ukradkiem na Gillian razem z jej mamą. „Pani Lynne, Gillian nie jest chora, ona jest tancerką. Proszę ją zabrać do szkoły tańca” – odezwał się wreszcie specjalista. Kobieta skwapliwie zastosowała się do tej rady.
Dziewczyna dostała się do Królewskiej Szkoły Baletowej, została solistką, zrobiła wspaniałą karierę artystyczną po obu stronach Pacyfiku. Podjęła współpracę z Andrew Lloyd Webberem, twórcą muzyki do najbardziej kasowych w historii musicali, granych również w polskich teatrach.
Paul McCartney nie nadawał się do chóru
W bestsellerze „Uchwycić żywioł” historię Gillian Lynne opowiedział sir Ken Robinson, światowej sławy pedagog i reformator systemów oświatowych. W jej biografii zmarły niedawno autor zobaczył dowód na to, że trzeba radykalnie zmienić myślenie o edukacji. Jest ona głównie domeną umysłu. Tymczasem świat odkrywamy na różne sposoby. Zmysłami, emocjami i intelektem. Za pośrednictwem dźwięków bądź ciszy. Samotnie lub przez interakcje z innymi. Werbalnie, wizualnie, abstrakcyjnie albo kinetycznie – jak niesforna Gillian, na której wszyscy belfrzy postawili krzyżyk.
Na całym świecie jest dużo świetnych szkół, wspaniałych nauczycieli i inspirujących liderów, którzy kreatywnie pracują, by zapewnić uczniom taką edukację, jakiej potrzebują – spersonalizowaną, wrażliwą i zorientowaną na społeczności.
Sir Robinson przestrzega przed tymi ekspertami z bożej łaski, który promują tylko kujonów i prymusów. Należał do nich pewien nauczyciel muzyki z Liverpoolu, który miał wśród swoich uczniów połowę składu Beatlesów: Paula McCartneya i George’a Harrisona, ale czy odkrył ich talent? Bynajmniej. Stawiał na inne dzieciaki, grzeczniejsze i lepiej ułożone. Na marginesie: Paul chciał nawet dołączyć do chóru katedralnego w rodzinnym mieście, lecz nie został przyjęty. Wiele lat później żartował, że przeszedł przez całą edukację i nikt nie zauważył, że miał jakikolwiek talent muzyczny. Żeby było weselej: ten sam chór, który odrzucił młodego McCartneya, ostatecznie wykonał dwa z jego klasycznych utworów.
Niemiecki ordnung w polskiej szkole
Zdaniem Kena Robinsona główną bolączką publicznych systemów oświatowych jest sztuczna jednostronność. Koncentrują się one na matematyce, fizyce, geografii i innych „poważnych” dyscyplinach kosztem np. zabawy, tańca czy rysowania. Wszędzie realizuje się te same programy nauczania. Wszelkie próby równoważenia osiągnięć intelektualnych sztuką, technologiami i sportem określa się mianem edukacji alternatywnej. Tymczasem brytyjski specjalista apelował, aby takie koncepcje zaliczono do głównego nurtu nauki i uznano za standard.
W książce „Kreatywne szkoły” sir Robinson przypomniał, że dzieci i młodzież uczą się w różnym tempie i zgodnie ze swoimi pasjami. Małolat z naturalnymi zdolnościami w jednej dziedzinie może mieć trudności w drugiej. Zamiast oczekiwać od niego, że będzie orłem z każdego przedmiotu, lepiej zachęcać go do rozwijania się w tym, co sprawia mu największą radość. Naprawdę nikt nie musi mieć samych piątek od góry do dołu.

Skąd wziął się szkolny kult jednorodności? Historycy gospodarczy twierdzą, że obowiązujący model edukacji powstał na początku XIX w. w zmilitaryzowanym państwie pruskim, na fali rewolucji przemysłowej. Zaspokajał potrzeby kadrowe rozrastającej się administracji, a zwłaszcza fabryk. Idealny uczeń, a później robotnik, miał być zdyscyplinowany niczym żołnierz. Oczekiwano od niego ślepego posłuszeństwa, a nie twórczej inwencji. W cenie były tylko te kompetencje, które pozwalały łatwo dopasować każdego do wyznaczonych ról w społeczeństwie i na rynku pracy.
– Dobry nauczyciel jest jak ogrodnik lub farmer. Rośliny mają rosnąć pod jego opieką. Jeśli więdną, jego praca nie ma sensu – mówił sir Ken Robinson. A więdną, gdy przypomina on tępego kaprala lub majstra w fabryce, który nie liczy się z różnorodnością swoich podopiecznych.
W XXI w. industrializacja przybrała zupełnie inne oblicze i jej kołem napędowym są indywidualiści. Niemniej szkoły w dalszym ciągu opuszczają ludzkie klony, nienawykłe do krytycznego myślenia i łamania konwencji. I ten masowy produkt jest głównym problemem współczesnej edukacji.
Sir Kenneth Robinson (ur. 4 marca 1950 w Liverpoolu, zm. 21 sierpnia 2020) – brytyjski pisarz, mówca i doradca, lider w dziedzinie rozwoju kreatywności. Lubił podkreślać, że to przez swoje robotnicze pochodzenie i wspaniałą rodzinę (miał pięciu braci i siostrę) stał się dożywotnim adwokatem edukacji. Jego prelekcja „Czy szkoły zabijają kreatywność?” z 2006 r. jest do dziś najpopularniejszym wykładem w historii prestiżowej konferencji TED (ponad 71 mln odsłon).
W latach 1989-2001 był profesorem wykształcenia artystycznego na Uniwersytecie w Warwick. Współpracował z rządami w krajach Europy i Azji, z międzynarodowymi agencjami, firmami z Fortune 500, narodowym i stanowym systemem edukacji USA, organizacjami non-profit i z niektórymi wiodącymi światowymi organizacjami kulturowymi.
Książki Kena Robinsona wydaje w Polsce wydawnictwo Element.