Panika nie zawsze jest zła. Dużo gorszy może być paraliż decyzyjny. Świadczą o tym skrajne reakcje ludzi w czasie ataku na World Trade Center 11 września 2001 r. Gdy pierwszy samolot wbił się w północny wieżowiec WTC, Marissa Panigrosso znajdowała się na 98. piętrze wieżowca południowego, zajęta rozmową z dwiema koleżankami. W równym stopniu usłyszała, co poczuła eksplozję. Podmuch gorącego powietrza uderzył ją w twarz, jakby wyszła z klimatyzowanego auta na środku Sahary. Nawet nie pomyślała o tym, żeby wyłączyć swój komputer lub zabrać torebkę. Ruszyła do najbliższego wyjścia awaryjnego i wybiegła z budynku.
Chociaż włączył się alarm przeciwpożarowy, niektórzy nawet się nie ruszyli, a inni nie okazali się wystarczająco zdeterminowani – jak Tamitha Freeman, najbliższa przyjaciółka Marissy, która zeszła wprawdzie parę kondygnacji, ale zawróciła, by zabrać zdjęcia swego dziecka. Część kolegów poszła na spotkanie służbowe. Żadna z tych osób nie przeżyła. W wielu innych biurach WTC było podobnie – żadnej nerwowości, popłochu.

Mechanizm zaprzeczania
Skąd to – na pierwszy rzut oka – nieracjonalne zachowanie?
Julia Kołodko, psycholożka społeczna i behawiorystka ekonomiczna z Warwick Business School, twierdzi, że asekuranctwo, pasywność i chowanie głowy w piasek to mechanizmy obronne wytworzone w toku ewolucji. Nasi praprzodkowie z sawanny, którzy wykazywali się największą odwagą, ginęli pierwsi.
– Szkopuł w tym, że strategie będące w epoce kamienia przepisem na dłuższe życie, w epoce zamachów terrorystycznych zwiększają prawdopodobieństwo spełnienia się najczarniejszych scenariuszy – tłumaczy specjalistka.
Nawet ci, którzy uciekli z płonących budynków WTC, pozostawali w nich średnio sześć minut, zanim ruszyli w stronę schodów. Niektórzy kręcili się jeszcze pół godziny, czekając na dodatkowe informacje i instrukcje, przede wszystkim zaś na odwołanie alarmu – korzystali z toalet, pisali SMS-y, robili porządki na swoich biurkach.
„Wydawało mi się to wtedy bardzo dziwne. Spytałam koleżanki, dlaczego tak wszyscy spokojnie stoją dokoła” – wspomina Marissa Panigrosso.
„To, co Marissie wydawało się dziwne, jest tak naprawdę regułą” – twierdzi psychoanalityk Stephen Grosz w bestsellerowej książce „Życie wysłuchane”, z której pochodzi ta historia. „Badania wykazały, że gdy rozbrzmiewa alarm przeciwpożarowy, ludzie raczej nie reagują natychmiast. Zaczynają ze sobą rozmawiać, próbując pojąć, co tak naprawdę się dzieje. Zwlekają”. Górę bierze wzajemne uspokajanie się, podważanie faktów, wmawianie sobie i innym, że lada chwila wszystko wróci do normy.
– Jestem w stanie zrozumieć pracujących w World Trade Center, którzy chcieli zadbać o swój dobrostan. Podobna rzecz zdarza się niektórym ofiarom gwałtów. Natychmiast po zdarzeniu idą na herbatę do znajomych, wesoło konwersują przez telefon, zachowują się jakby nigdy nic. Tak wypierają traumę – wyjaśnia Julia Kołodko.

Mechanizm zaprzeczania zawsze ma jednak negatywne skutki. Doskonale widać to na przykładzie pracownika, który słusznie podejrzewa, że szef wkrótce da mu wypowiedzenie, a mimo to lekceważy swoje obserwacje, przeczucia i obawy. To prawda, sygnały zwiastujące zawirowania w karierze rzadko są tak jednoznaczne, jak wbicie się samolotu w biurowiec czy wybuch bomby w brukselskim metrze. Tym bardziej trzeba być czujnym.
Co może świadczyć o tym, że nasze dni w firmie są policzone? Gdy wchodzimy do biura, cichną rozmowy, recepcjonistka przestaje się uśmiechać na powitanie, działowe mejle omijają naszą skrzynkę, a koledzy, idąc na wódkę, zapominają zapytać, czy nie chcesz do nich dołączyć.
Gdy rozbrzmiewa alarm przeciwpożarowy, ludzie raczej nie reagują natychmiast. Zaczynają ze sobą rozmawiać, próbując pojąć, co tak naprawdę się dzieje. Zwlekają.
Pułapka status quo
Psycholog Aleksandra Knecht mówi pół żartem, że w pracy jak w małżeństwie – zainteresowany zwykle dowiaduje się o zdradzie ostatni. Niemniej, po chwili zastanowienia się, dodaje, że ofiara nielojalności często jednak zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje, lecz udaje, że wszystko jest w porządku.

Zamiast skonfrontować się z kryzysem w pracy lub związku, staramy się go przetrzymać. A nuż partner przestanie zdradzać, żona zacznie nas szanować, a bezpośredni przełożony w końcu doceni to, co robimy dla firmy. Choćbyśmy dostawali setki ofert pracy, wolimy trzymać się dotychczasowej.
– Zwykle umniejszamy korzyści, które mogłaby przynieść zmiana, a zarazem wyolbrzymiamy to, co stracimy, podejmując się nowego wyzwania zawodowego lub kończąc toksyczną relację – uświadamia ekspertka.
W podobnym duchu wypowiada się Stephen Grosz: „W obliczu zmiany przeżywamy wahania, bo zmiana oznacza straty. Ale jeśli nie zaakceptujemy straty jednego – w przypadku Tamithy była to strata zdjęć dziecka – możemy stracić wszystko”.
Tyle osób zginęło łącznie w zamachu 11 września 2001 r., w wyniku czterech katastrof lotniczych, nie licząc 19 porywaczy i 26 pasażerów nadal oficjalnie uznawanych za zaginionych. Dwa samoloty uderzyły w wieże WTC, trzeci zniszczył część Pentagonu, a ostatni, który miał unicestwić Biały Dom lub Kapitol, rozbił się na polach w pobliżu Shanksville w Pensylwanii około 15 minut lotu od Waszyngtonu.