Tworzone obecnie regulacje prawne skłaniają przedsiębiorstwa do zmiany filozofii prowadzenia biznesów i wymuszają w wielu sektorach transformację.
– Ślad węglowy to całkowita emisja gazów cieplarnianych, które są wytwarzane pośrednio i bezpośrednio przez firmę. Wiedza o tym, jaki jest nasz ślad węglowy, jest niezbędna do przeprowadzenia skutecznego procesu dekarbonizacji. Pozwala zidentyfikować obszary o największej emisyjności i wskazać te, które wymagają podjęcia działań. Zwiększa również szanse na nowe kontakty biznesowe, zainteresowanie inwestorów i akcjonariuszy, możliwości pozyskiwania środków finansowych czy przewagę sektorową, ponieważ coraz częściej firmy wymagają od swoich partnerów biznesowych udostępniania informacji na temat śladu węglowego, które są im potrzebne do zaraportowania i stworzenia własnych planów redukcji CO2 – zwraca uwagę Monika Porębska, pełnomocniczka ds. zrównoważonego rozwoju i odpowiedzialnego biznesu w Cementowni Warta SA, członkini Komitetu ds. ESG przy KiG i ekspertka w grupie roboczej ds. taksonomii UE pod auspicjami Ministerstwa Rozwoju i Technologii, rekomendującej rozwiązania ułatwiające biznesowi prowadzenie zrównoważonej działalności.
Zatem jak przeprowadzić firmę przez ten proces?
Ocena wpływu firmy na środowisko
Jak wyjaśnia Monika Porębska, odpowiedzialne zarządzanie środowiskowe w przedsiębiorstwie zaczyna się od zmierzenia, w jaki sposób organizacja wpływa na klimat. Dzięki temu jest w stanie podejmować właściwe decyzje biznesowe i projektować odpowiednie działania redukujące ślad węglowy. Od poznania skali własnego wpływu na środowisko, czyli pomiaru śladu węglowego w całym łańcuchu wartości, będzie uzależniona skala wyzwań i inwestycji wymagających realizacji.
Sprawdzenie, czego oczekują od nas regulacje i otoczenie biznesowe
– Warto to zrobić z odpowiednim wyprzedzeniem. Ustawodawstwo unijne zmierza w kierunku ujednolicania wymogów we wszystkich firmach i krajach, co wymusi na przedsiębiorcach konieczność inwestowania w zrównoważone technologie. Na tym etapie, na którym teraz jesteśmy, małe i średnie firmy zatrudniające powyżej 10 pracowników mogą realizować działania w kierunku transformacji energetycznej na zasadzie dobrowolności, ponieważ (poza MŚP notowanymi na giełdzie) nie są bezpośrednio objęte obowiązkiem sprawozdawczości zrównoważonego rozwoju. Ale może się to zmienić, gdy przepisy unijne nałożą na nie konkretne zobowiązania i wymogi, a ich wdrożenie stanie się obowiązkiem, którego koszty będzie trzeba pokryć z własnej kieszeni – uważa Rafał Tenerowicz z firmy doradczej Stratego.
Skala zaangażowania firm będzie zależała od ich wielkości, profilu działania oraz wpływu, jaki wywierają na środowisko. Dla dużych energochłonnych podmiotów, np. z sektora chemicznego czy cementowego, skala działań oraz inwestycji będzie nieporównywalnie większa, ale też udźwignięcie finansowania tego działania łatwiejsze. Mali i średni za to będą mieli mniejsze potrzeby, a ich działania docelowo będą prostsze.
– Na tym etapie firma powinna sprawdzić, jakie są oczekiwania wobec jej profilu działalności w regulacjach, określić, jakimi środkami dysponuje, zaplanować konkretne działania do wdrożenia w perspektywie krótko-, średnio- i długookresowej oraz poszukać źródeł ich finansowania zewnętrznego – uważa Monika Porębska.
Audyt energetyczny
Audyt, czy raczej analiza energochłonności biznesu, odpowiada na pytanie, gdzie się znajdujemy, jak wpływamy na środowisko i co możemy zrobić lepiej. Jest niezbędny do uzyskania środków finansowych z funduszy unijnych, które pozwolą na realizację działań ograniczających emisje CO2.
– W tym roku w przypadku instrumentu dotacyjnego Kredyt Ekologiczny, w którym wymagany jest audyt energetyczny, a który kończył się w lipcu, już w kwietniu firmy miały problem ze znalezieniem audytorów ze względu na olbrzymi popyt na ich usługi pobudzony dofinansowaniami unijnymi. Następna runda konkursu będzie trwać do grudnia, powyższa sytuacja może się powtórzyć. Zatem nie można czekać na ostatni moment, zwłaszcza że przeprowadzenie audytu energetycznego może trwać nawet kilka miesięcy – przestrzega Rafał Tenerowicz.
Audyt energetyczny można zamknąć w dwóch obszarach. Pierwszy to kwestia budynków, czyli np. zbadanie energochłonności obiektów i zaplanowanie termomodernizacji, wymiany oświetlenia, szyb czy okien, ocieplenie budynku. Trochę trudniej jest w przypadku dużych firm, bo ten sam krok dotyczy np. bazy sprzętowej, maszyn, zakładu produkcyjnego.
Bardzo ważne jest zrozumienie, na czym polega zadanie stojące przed firmą, od tego będzie zależało powodzenie następnego kroku, jakim będzie zdobycie finansów na transformację.
– A chodzi o energię pierwotną, nie tę, którą rozliczamy na fakturach. Energia pierwotna to energia ze źródeł naturalnych. W takim rozumieniu jest to energia pochodząca z węgla, ropy naftowej i gazu, ale też energia niezbędna, żeby je wydobyć. Czyli jeśli wykorzystujemy w naszym zakładzie przemysłowym węgiel, musimy policzyć energię, która jest potrzebna, żeby ten węgiel spalić, przewieźć i wydobyć. Licząc energię pierwotną, sumujemy zużycie energii dla wszystkich czynności z tego całego łańcucha – wyjaśnia Rafał Tenerowicz.
Zdobycie finansowania
Audytor, przygotowując audyt, mówi nam, jaki jest stan firmy i jej emisji. Jego rekomendacje powinny też wskazać, co należy poprawić. A dalsze kroki potem możemy finansować sami lub wystartować w konkursach na ich dofinansowanie z dotacji UE. Największym pakietem środków unijnych w tym obszarze zarządza Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK) w ramach instrumentu Kredyt Ekologiczny, który wbrew nazwie ma formę dotacji bezzwrotnej, chociaż aby otrzymać dofinansowanie UE, konieczne jest uzyskanie promesy kredytowej w komercyjnym banku. Tajemnicą poliszynela jest, że w konkursach największe szanse mają firmy produkcyjne, ponieważ taki jest pogląd na to BGK.
Zatem to, co dla firmy ważne, to zrozumienie, czego potrzebuje, aby dostać finansowanie. Czyli tak zaplanować transformację, aby wymagała coraz mniejszego zużycia energii po stronie jej producentów, czyli właśnie energii pierwotnej. Nawiasem mówiąc – jak wskazuje Rafał Tenerowicz – jest od tej reguły wyjątek. Jest kilka elektrowni w Polsce, które korzystają w całości z odnawialnych źródeł energii. Jeśli firma jest podłączana do takiej elektrowni, to redukcja energii pierwotnej nie jest w takim przypadku możliwa, bo aby ją wyprodukować, nie są wykorzystywane surowce naturalne.
Przed przystąpieniem do ubiegania się o dotację na Kredyt Ekologiczny trzeba dobrze zaplanować, na jakie działania zostanie przeznaczona. Może to być modernizacja budynku, technologii czy maszyn. Wykonanie audytu energetycznego w obszarze infrastruktury sprzętowej jest relatywnie szybkie i tanie. Zrobienie audytu budynków jest już droższe i trwa wiele tygodni lub miesięcy. Niestety BGK wymaga wykonania pełnego audytu budynku, nawet jeśli chcemy ubiegać się o dotację np. tylko na zmianę linii technologicznej.
– Konkursy, które wymagają przedłożenia audytu energetycznego, dopuszczają również refundację jego kosztów w wysokości do 90 proc., która jest uzależniona od tego, czy projekt otrzyma pozytywną ocenę od instytucji finansującej – wskazuje ekspert.
Wdrożenie transformacji
Jeżeli firma nie ma dostępu do czystej energii pierwotnej lub nie jest podłączona do jednej z elektrowni o nowoczesnych źródłach energii, to gra dalej. Na tym etapie ponownie punkt widzenia małej firmy będzie nieco inny niż koncernu produkcyjnego. Firma doradcza, informatyczna, producent gier, kancelaria prawna – nie potrzebują i nie będą stosować wymyślnych technologii energochłonnych. Czasem wystarczy im, że postawią swoją farmę fotowoltaiczną, która będzie zasilała funkcjonowanie budynku. Jako firma MŚP o niskim wpływie środowiskowym bez większego problemu dostaną finansowanie w banku.
Na tym etapie jednak nie ma uniwersalnego przepisu na osiągnięcie przez firmy stanu zerowej emisji. Każdy sektor musi podejść do tego wyzwania indywidualnie.
Partnerstwa
Firmy, które indywidualnie nie są w stanie przeprowadzić transformacji energetycznej, zakładają partnerstwa i dzielą się kosztami. Tak jest w przypadku firm logistycznych – mówi Magdalena Lejman z Rohlig Suus Logistics.
– Nie mamy jeszcze specjalnie ani wodoru, nie mamy w szerokiej dystrybucji HVO. Wszelkie paliwa alternatywne na naszym rynku są, delikatnie mówiąc, słabo dostępne. Więc jeśli ktoś chciałby do tego podejść w taki sposób, że faktycznie chce zrobić jakiś biznes case, to tylko elektryki. Większe koszty oznaczają jednak, że klient, który to zleca, również musi być na te większe koszty gotowy. Jedyna opcja dziś to trójstronne partnerstwo. Operator, logistyczny przewoźnik i klient, gdzie wszystkie strony decydują się na to, żeby trochę w to zainwestować, więc zobowiązują się do tego, że będzie to dłuższa współpraca. I w takim modelu w tym momencie to się może udać – opowiada o swoim przypadku firmy logistycznej Magdalena Lejman.