Sebastian Kulczyk to międzynarodowy inwestor, przedstawiciel czwartego pokolenia rodziny polskich przedsiębiorców, od dwóch dekad aktywnie zaangażowany w budowę i rozwój sektora nowych technologii. Jest właścicielem Kulczyk Investments, międzynarodowego domu inwestycyjnego, który opierając się na własnym kapitale, kompetencjach oraz najwyższych standardach inwestowania i zarządzania biznesowego, buduje wartość firm o globalnym potencjale. Założyciel funduszu venture capital Manta Ray vc oraz inicjator InCredibles — międzynarodowego programu mentoringowego, który od 2017 r. rozwija i promuje najbardziej innowacyjne start-upy z Polski.
W 2024 r. po raz pierwszy w historii ludzkości w 76 krajach, których mieszkańcy stanowią ponad połowę populacji świata, odbędą się wybory, w tym w ośmiu z dziesięciu najludniejszych państw na świecie, czyli Indiach, Stanach Zjednoczonych, Indonezji, Pakistanie, Brazylii, Bangladeszu, Rosji i Meksyku. Lada dzień co drugi dorosły naszego globu wystawi rachunek politykom za rządzenie w czasach zarazy, inflacji, krwawych konfliktów i pełnoskalowej dezinformacji. W miejsce szoków, które testowały dojrzałość klasy politycznej, przydrepczą kolejne czarne łabędzie. Była pandemia, jest europejska wojna, w tym wieku, na terenie Ukrainy, a na deser 2023 r. jeszcze erupcja zaspanego wulkanu okrucieństwa na Bliskim Wschodzie. Mniejszych, tlących się od lat gorących konfliktów zbrojnych nie rejestrujemy, bo tych adresów nie ma już w naszych wakacyjnych czy biznesowych agendach. Nadchodzące wojny natomiast wypieramy.
To będzie gorący rok, bo ponad 4 mld wyborców na świecie będzie tańczyć, jak im nowe media zagrają. Jeszcze nigdy media społecznościowe nie miały lepszych warunków do politycznego panoszenia się w przestrzeni, spychając na margines autorytety tradycyjnych kanałów masowego przekazu. Ta pozornie najbardziej demokratyczna forma bezpośredniego kontaktu z wyborcą stała się jednocześnie paliwem dla manipulacji, dezinformacji, paniki oraz stygmatyzacji przeciwników. Liderzy opinii na platformie X (Twitter) mają dziś nieskończenie większą siłę dotarcia i mobilizowania elektoratu niż dinozaury staroświeckich metod walki. Niezweryfikowane źródła wiedzy, nieistniejący liderzy opinii, wszechobecne fake newsy napędzane atomowymi możliwościami sztucznej inteligencji.
Na społeczno-politycznym radarze Europy widać łodzie kolejnego gorącego kryzysu migracyjnego. Unia Europejska testuje nowe narzędzia, które pomogą odsyłać ludzi tam, skąd przybyli. Zewnętrzna granica UE ma być szczelna, a solidarnościowe regulacje mają eliminować tłoczenie się obcych w jednym miejscu, bo tego właśnie oczekują europejskie elektoraty. Rozczarowane bezradnością swoich polityków pomysłu na socjalne jutro szukają pod dachem innych. Tych od nacjonalistycznych recept, których wiarygodność można łatwo potwierdzić w globalnej sieci. Zawsze z darmowym automatycznym polubieniem i życzliwym komentarzem milionów równie wzburzonych. Tych z obu Ameryk, Afryki czy Azji pod dyktando botów z Rosji, Korei Północnej czy Iranu.
Rośnie też temperatura Ziemi, a rozpędzony świat ignoruje fakty. Mechanizmy, które kształtowały i napędzały rozwój cywilizacji, rozgrzewają się do czerwoności. Termometry biją rekordy ciepła, płoną kontynenty, emisji zabójczych gazów tworzymy cieplarniane warunki. Brakuje wody pitnej, choć huraganowo atakują ulewy. Topią się górskie lodowce oraz bieguny wiecznego lodu. Bioróżnorodnie to już było. Ochrona środowiska naturalnego dla potomnych spada z listy priorytetów, bo beztrosko i bezmyślnie oswajamy się z rzekomo nieuchronną globalną wojną, a więc ostatecznym kataklizmem. Dlatego się zbroimy, ale niestety nie w wiarygodne argumenty, jak te zaniechania wyjaśnimy kiedyś naszym dzieciom i wnukom.
Gospodarka jest przegrzana. A może niedogrzana? Efektywnie powiązana czy spętana łańcuchami dostaw? Jak nie stracić na wojnie handlowej, a jak zarobić na konwencjonalnej? Ale tylko impaktowo, no i w duchu ESG. Ocali nas technologia — głoszą oczytani. Zniszczy nas sztuczna inteligencja — wieszczą apostołowie kawiarnianych mądrości. Stopy w górę czy w dół? Z listy wyzwań jakoś nie sposób wyrzucić zmagań z bezrobociem, deglobalizacją, inflacją, cyklami koniunktury, czystą energetyką czy narastającym zadłużeniem. Państwa, w których wybory odbędą się w 2024 r., odpowiadają za ponad połowę światowego PKB. Tam właśnie tworzą, produkują i zatrudniają kompatybilni z nami dostawcy i odbiorcy: podzespołów, surowców, żywności, usług oraz know-how. I to tam systemy gospodarcze będą dryfować w prawo lub w lewo. A Ty, człowieku biznesu, wolisz prawoskrętny czy lewoskrętny wolny rynek?
Przedsiębiorcy będą ścigać się wszędzie i ze wszystkimi. Tylko, że szybciej. Opcja długofalowego planowania, chowania się w zyskownej niszy, nie podlega już aktualizacji. W dzienniczku zadań na nowe czasy w cenie jest teraz zwinność, pionierskie ryzyko, pivoty, no i skalowanie w oparciu o technologię. Jak więc na czas odszyfrować drogowskazy nowej gospodarki? Jak nie wchodzić w paradę megatrendom, wdrażać transformację cyfrową, odkrywać odnawialne źródła energii? A może niezmiennie stawiać na ludzi? Na zawodowców, których talent, oddanie, doświadczenie, zaangażowanie i gotowość do uczenia się nie raz decydowały o naszym sukcesie, szczególnie w kryzysie. Także tych młodych, którzy jeszcze przez chwilę wiedzą od nas mniej, ale za to widzą wyraźniej co przyniesie życie w realu przyszłości. W zamian, poza przelewem na konto, chcą szacunku dla odmienności, partnerstwa, odpowiedzialnej oraz autonomicznej i rozwojowej roli w nowoczesnej organizacji. No, a co jeśli tego nie dostaną? To będą głosować. Nogami na innego pracodawcę, a przy urnie na inny porządek społeczny. Podobnie jak pozostałych 4 mld ludzi w 2024 r. Gorące głowy będą jednak chłodno kalkulować.